Dzisiejszym gościem Ewy Stankiewicz był Witold Kołodziejski, przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. – Niestety jest bardzo duża dysproporcja, to jest na całym świecie, głównie w mediach elektronicznych, ale i w prasie, jest przechylenie na stronę światopoglądu lewicowo-liberalnego – powiedział Witold Kołodziejski.
Jaka jest rola i historia organu, który reprezentuje nasz gość? – KRRiT została powołana wtedy, kiedy powstawał tzw. wolny rynek radia i telewizji, czyli wtedy, kiedy powstawały radia komercyjne. Okazało się, że potrzebny jest organ, który będzie przyznawał koncesje, pilnował porządku na tym rynku, by był pluralistyczny, tak jak zapisano w konstytucji. Od początku były problemy, pierwszy przewodniczący powołał przewodniczącego, później go odwołał, konstytucjonaliści twierdzili, że prezydent nie ma takiego prawa, Falandysz wtedy powiedział, że to nie prawne, ale skuteczne. Tak skończyła się kariera pierwszego przewodniczącego, co świadczy o tym, że od początku było duże ciśnienie polityczne wobec KRRiT – dodał Witold Kołodziejski.
"Chodzi o to, żeby ludzie mieli wybór"
Co przewodniczący chciałby zrobić w swojej kadencji? – Ja bym chciał przypilnować, żeby ten rynek był pluralistyczny. W mediach nie chodzi o to, że to mają być silne marki, silne firmy, jak w biznesie. Chodzi o to, żeby ludzie mieli wybór i to powinno przyświecać każdemu przewodniczącemu. Mamy dbać o to, żeby wolność słowa wyrażała się w tym, że są różni nadawcy, różne stacje w których reprezentowane są różne poglądy. Ten rynek buduje się od 25 lat, bo wtedy powstawały pierwsze prywatne media, tej wolności jeszcze nie ma, ale mam nadzieję, że wkrótce będzie – zauważa gość programu.
– Niestety jest bardzo duża dysproporcja, to jest na całym świecie, głównie w mediach elektronicznych, ale i w prasie, jest przechylenie na stronę światopoglądu lewicowo-liberalnego. To widać na przykładzie Europy Zachodniej i Stanów Zjednoczonych. Dzisiaj nierównowaga nie jest nierównowagą regulacyjną. Dzisiaj w telewizji rządzą pieniądze. Żeby nadawać, żeby mieć program, trzeba mieć duże pieniądze, żeby to utrzymać i zapewnić odpowiednią ofertę programową. To wyzwanie, z którym zmierzy się każdy nowy nadawca jeśli chce wejść na rynek – zwraca uwagę Kołodziejski.
"Ten miecz zawsze może być mieczem obusiecznym"
Jak można odebrać koncesję? – Żeby odebrać koncesję trzeba spełnić ileś warunków, które napisane są wprost w ustawie, a później obronić to w sądzie. To nie są proste procesy. Na Warszawę nadaje „Radio Hobby”, ono znane jest z tego, że codziennie nadaje godzinny program „Radia Sputnik”. To rosyjski, rządowy program, propaganda obcego państwa w radiu na polskiej koncesji. Te koncesje odebrał jeszcze, po całym procesie, Jan Dworak, po czym jednak wstrzymał jej wykonanie do czasu rozstrzygnięcia sądowego i do dzisiaj „Radio Hobby”, a więc „Radio Sputnik”, nadaje i dopiero w sierpniu wyznaczony jest proces sądowy. Cofnąć koncesję nie jest łatwo, ale nie jestem zwolennikiem, żeby wprowadzać zmiany prawne, żeby mieć większy wpływ na losy koncesjonariusza, żeby Krajowa Rada miała większe możliwości cofania koncesji. Przypomnę sytuację, gdy było duże zagrożenie nie przedłużenia koncesji Radia Maryja. Ten miecz zawsze może być mieczem obusiecznym, lepiej skoncentrować się na gwarancjach i budowie pluralistycznego rynku z gwarantowaną pozycją, niż majstrować z narzędziem, które może być użyte przeciwko każdemu – zakończył przewodniczący KRRiT.