Zajmujący się sprawami zagranicznymi Komitetu Obrony Demokracji Martin Stan Mycielski w emocjonalnym wpisie na Facebooku krytycznie opisał postawę lidera KOD-u, Mateusza Kijowskiego. Dodaje jednak, że mimo tego w dalszym ciągu popiera Komitet Obrony Demokracji.
Po ujawnieniu "afery fakturowej" na głowę lidera KOD-u, Mateusza Kijowskiego, spada coraz więcej gromów, w dużej mierze także ze strony osób związanych z Komitetem. Krytycznie postawę Kijowskiego ocenił na Facebooku zajmujący się w KOD-zie sprawami zagranicznymi Martin Stan Mycielski, przytaczając dość osobistą historię.
"Jak (do tej pory) mała, zaufana grupa wokół mnie wie, w lipcu ubiegłego roku straciłem pracę, jak się można domyślić z powodu mojego - wówczas już 9-miesięcznego - zaangażowania w KOD. Nie ze względów politycznych, ale zwyczajnie praktycznych: nie byłem w stanie pogodzić ze sobą dwóch pełnoetatowych zajęć (bardziej mentalnie niż czasowo, bo jak wiele osób pamięta, pracowałem wtedy codziennie do 3-4 nad ranem, dawało radę) i dokonałem wyboru sercem, nie rozumem. Dla demokracji, a co! Ale fakt był taki, że zostałem dość nagle, nieplanowanie, w zawodowej i finansowej d*, w której jestem - coraz bardziej - do dzisiaj - w przyszłym miesiącu, jak wczoraj się dowiedziałem, nie będę miał już na czynsz ani spłatę kredytu... (gwoli ścisłości, do tego momentu miałem stabilne, dobrze płatne zatrudnienie w Brukseli bez przerwy prawie 5 lat, z przerwami 8)" - pisze na Facebooku Mycielski.
"Tak więc w tej małej, zaufanej grupie, znalazł się Mateusz Kijowski, do którego zadzwoniłem, trochę w desperacji, potrzebując się wyżalić komuś, kto rozumie moją sytuację (o ironio), i również - nie ukrywam - żeby spytać o możliwości ewentualnego tymczasowego wsparcia ze strony KODu, na zupełnie transparentnej zasadzie jakiejś umowy o zatrudnienie, dzieło, cokolwiek (osobom działającym ze mną nie muszę mówić, ile na tym etapie dla KODu robiłem, własnym kosztem, jak pisałem już od 9 miesięcy)" - dodaje działacz KOD.
"Mateusz, z typowym dla siebie, ciepłym, przyjaznym, uspokojającym tonem wyjaśnił mi, że oczywiście rozumie i bardzo chce pomóc, ale na ten moment wszystkie pieniądze ze składek i zbiórek idą na organizację kolejnych akcji, i w jakimś minimalnym stopniu na utrzymanie biura. Oczywiście będzie o sprawie pamiętał, ale na razie po prostu nie ma środków na jakiekolwiek wynagrodzenie czy wsparcie działaczy, nawet tych najaktywniejszych, którzy najwięcej dla KODu poświęcili. Nie mogłem nie zrozumieć - wszak sam dawał z siebie najwięcej, działał pełną parą dla Polski, dla nas wszystkich, z komornikiem na karku, kosztem siebie, partnerki i dzieci... więc jeśli on dawał radę, to dam i ja! To było, jak dobrze liczę, na etapie faktury nr 6" - napisał Martin Stan Mycielski.
Mycielski stwierdził, że sytuacja nie zmienia jego poparcia dla Komitetu Obrony Demokracji, jego idei i ludzi go tworzących.