Kłosiński o początkach "Wyborczej": Wsparcie dla "Solidarności" wykorzystano do celów wąskiego środowiska
- Dla ludzi "Solidarności" taka gazeta miała być emanacją poglądów tego środowiska, wszystkiego o co walczyliśmy. Szybko okazało się, że jest inaczej - mówił o 25- leciu "Gazety Wyborczej" w Politycznym Podsumowaniu Tygodnia Jerzy Kłosiński z Tygodnika Solidarność.
Dziennikarz przypomniał z jak dużymi nadziejami wiązało się wejście gazety na rynek. - Dla ludzi związanych ze Związkiem taka gazeta ze znaczkiem "Solidarności" miała być emanacją poglądów tego środowiska, wszystkiego, o co walczyliśmy - ocenił.
- Bardzo szybko stała się jednak gazetą jednego środowiska lewicowo-liberalnego wspierającego postkomunizm - dodał, tłumacząc, że właśnie obranie tego kierunku zapewniło "Wyborczej" sukces ekonomiczny.
- Opcja liberalno - lewicowa zaczęła w niej dominować, w czego konsekwencji bardzo szybko odebrano jej znaczek "Solidarności" - przypomniał podkreślając, że zrobił to Lech Wałęsa.
Zdaniem Kłosińskiego "GW" bardzo szybko nabrała agresywnego charakteru. - Agresywnie narzucała model pewnej wizji rzeczywistości, ukazywała swoje powiązania ze środowiskiem, ktróre wprowadziło stan wojenny - tłumaczył.
Dziennikarz zauważył, że właśnie wtedy wizytówką "GW" stały się zdjęcia Michnika pokazujące, jak naczelny gazety brata się komunistami. - To był szok - podkreślił.
"Wyborcza" - zdaniem Kłosińskiego - od początku nie interesowała się samym ruchem "Solidarności" ani związkiem zawodowym. - Występowała wrecz przeciwko niemu - zauważył. Jak dodał, nie przeszkodziło jej to jednak w wykorzystywaniu legendy "Solidarności" do budowania swojej poplarności. W programie zwrócono uwagę, że nawet maszyny drukarskie były prezentem właśnie dla Związku. - To wsparcie dla "Solidarności" zostało wykorzystane do wąskich celów biznesowo-doktrynalnych wąskiego środowiska - skwitował dziennikarz.