Kiedy prawo staje się furtką. Marszałkowie w radach nadzorczych!
Kontrowersyjne praktyki w samorządach rządzonych przez Koalicję Obywatelską budzą niesmak, nawet w szeregach tej partii. Marszałek i wicemarszałek województwa lubuskiego łączą funkcje publiczne z zasiadaniem w radach nadzorczych spółek komunalnych. Choć działania te są zgodne z obowiązującym prawem, wywołują poważne wątpliwości natury etycznej i wskazują na niedoskonałości ustawy antykorupcyjnej z 2021 roku.
Marszałkowie w radach nadzorczych – etyka kontra prawo
- Niestety, to jest kolejny przykład tego, że system partyjny ma się dobrze i zawsze znajdzie sposób, aby zrobić bardzo dobrze, swoim aparatczykom
– mówi w rozmowie z tvrepublika.pl, poseł Paweł Kukiz, inicjator zaostrzenia przepisów antykorupcyjnych.
Po zmianach w prawie, które weszły w życie podczas rządów Zjednoczonej Prawicy, tego typu patologie miały być już w samorządach przeszłością. A jednak jest inaczej, ponieważ nowe prawo zakazało takich praktyk prezydentom, burmistrzom i wójtom, ale nie radnym, w tym marszałkom województw.
Polityczna etyka czy korzyści materialne?
Rzecz dotyczy marszałka województwa lubuskiego, Marcina Jabłońskiego, a także innego członka zarządu województwa, wicemarszałka Sebastiana Ciemnoczołowskiego. Obaj, mimo pełnienia najważniejszych funkcji w regionie z rekomendacji KO, zasiadają jednocześnie w radach nadzorczych spółek miejskich w Zielonej Górze i Gorzowie Wielkopolskim. Taka sytuacja budzi uzasadnione obawy o konflikt interesów, brak przejrzystości i praktyki, które – choć wciąż zgodne z prawem - można określić mianem skrajnie nieetycznych.
- To przykład skrajnego upartyjnienia, ale też braku przyzwoitości. Widać już, że choć udało się ograniczyć możliwości zarobkowania w radach nadzorczych przez prezydentów i burmistrzów, marszałkowie jako radni pozostali poza zakresem ustawy
– mówi naszemu portalowi poseł Paweł Kukiz.
Marszałek Marcin Jabłoński to człowiek związany z Donaldem Tuskiem jeszcze z czasów Kongresu Liberalno-Demokratycznego. W ostatnich latach pełnił na przemian różne funkcje – wojewody, marszałka, a nawet wiceministra spraw wewnętrznych w pierwszym rządzie Donalda Tuska. Jako marszałek zasiada w radach nadzorczych dwóch spółek komunalnych: Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Gorzowie oraz Zielonogórskich Wodociągów i Kanalizacji w Zielonej Górze.
Nieprzejrzystość władzy jako problem systemowy
W tej ostatniej jego szefem, a więc przewodniczącym rady nadzorczej, jest inny członek zarządu województwa z rekomendacji KO, wicemarszałek Sebastian Ciemnoczołowski. Warto podkreślić, że nie są to funkcje społeczne. Tylko w jednej ze spółek marszałek Jabłoński zarobił w 2024 roku 68 tysięcy złotych. Obaj twierdzą, że działają zgodnie z prawem, a więc – jak twierdzą – nie ma problemu.
– Prawo tego nie zakazuje, to jest zgodne z przepisami (…). To jest moje dodatkowe zajęcie pozwalające utrzymać moje kwalifikacje, moje kompetencje i moją sprawność w nieco innym obszarze niż tylko ten, w którym obecnie pracuję. Podobnie jak politycy i osoby publiczne mogą pracować na uniwersytetach albo wykonywać zawód lekarza
– powiedział w rozmowie z lokalnym radiem INDEX.
Poseł Paweł Kukiz, który o przejrzystość w życiu publicznym zabiega od samego początku swojej aktywności, nie kryje oburzenia. Nie może uwierzyć, że w tak arogancki sposób można tłumaczyć sprawy, które mają ogromny wpływ na postrzeganie polityki i polityków.
– To coś niebywałego, w głowie się nie mieści, że można użyć takiej argumentacji. To pokazuje brak zrozumienia, czym powinna być transparentność władzy
– mówi.
Konflikt interesów czy zaniedbanie?
Postawa najważniejszych samorządowców KO w Lubuskiem nie przypadła do gustu ich partyjnym kolegom i koleżankom. Do sprawy odniósł się lider partii w regionie, poseł Waldemar Sługocki, choć jego tłumaczenia trudno uznać za w pełni zrozumiałe. Według niego pytania o dodatkowe zarobki polityków wynikają z niewłaściwego ich postrzegania przez społeczeństwo.
– Polacy mają to do siebie, że mamy wątpliwości… To jak chciałby Polak, aby wyglądała osoba publiczna? Ma zarabiać tysiąc złotych, chodzić w podartych butach i garniturach? Tak ma nas reprezentować? Bo jacy mają być?
– powiedział w rozmowie radiowej z dziennikarzem.
Polityk przyznał jednak, że sprawa nie jest dla niego do końca jasna i że jest w trakcie rozmów z marszałkiem oraz wicemarszałkiem na temat ich statusu. Warto jednak zauważyć, że pozycja marszałka Jabłońskiego u Donalda Tuska jest bardzo silna, mimo skandali z jego osobą, wyroków i orzeczeń sądowych z przeszłości. Z kolei Sługocki, który kilka miesięcy temu został zdymisjonowany z funkcji wiceministra, mimo wszystko stara się pokazać swoją siłę.
– Chodzi o pewną dojrzałość tych osób. Ja nic nie zostawiam, ale nie działam też w afekcie. Trzeba spokoju i cierpliwości. Rozmawiamy i chodzi o dojrzałość tych osób. Mam nadzieję, że za chwilę będziemy mieli owoce tych rozmów
– powiedział na antenie radia.
Kluczowym problemem w tej sytuacji jest potencjalny konflikt interesów. Spółki komunalne, w których radach nadzorczych zasiadają marszałkowie, często ubiegają się o środki unijne, będące w dyspozycji urzędów marszałkowskich. Taka sytuacja miała miejsce także w przypadku spółek, z którymi związany jest marszałek Jabłoński. Choć zapewnia on, że „w takich przypadkach wyłączyłby się z podejmowania decyzji”, trudno uznać to za wystarczającą gwarancję transparentności.
Wątpliwości co do przejrzystości tej sytuacji wyraziła również Elżbieta Polak, poprzedniczka Jabłońskiego na stanowisku marszałka województwa, obecnie posłanka KO.
– Pełniąc funkcję marszałka i wicemarszałka przez piętnaście lat, nigdy nie zasiadałam w żadnej radzie nadzorczej spółki Skarbu Państwa czy komunalnej. Transparentność to podstawa, a takie działania to kompromitacja naszego środowiska
– stwierdziła.
Marszałek Jabłoński odpowiedział w charakterystycznym dla siebie stylu, który często odbierany jest jako arogancki i nieznoszący sprzeciwu.
– Nie zasiadała, bo nigdy nie miała do tego uprawnień
– ripostował.
Przykład Marcina Jabłońskiego i Sebastiana Ciemnoczołowskiego to jedynie wierzchołek góry lodowej w problemach samorządów zarządzanych przez polityków Koalicji Obywatelskiej. W województwie lubuskim problem nabiera szczególnego znaczenia, ponieważ KO nie tylko sprawuje władzę w regionie, ale ma także swojego prezydenta w Zielonej Górze oraz większość radnych w Gorzowie Wielkopolskim. Podobne układy władzy można zauważyć w kilku innych województwach.
Dopóki politycy będą korzystać z luk prawnych dla własnych korzyści, trudno będzie mówić o prawdziwej transparentności władzy. Kluczowym krokiem powinno być objęcie marszałków województw przepisami antykorupcyjnymi oraz wprowadzenie ścisłej kontroli ich działalności w radach nadzorczych.
– Trzeba przebudować cały system, bo inaczej będzie tylko gorzej. Kiedy proponowałem, aby radni nie mogli zasiadać w radach nadzorczych, mówiono mi, że nikt nie będzie chciał kandydować
– podkreśla w rozmowie z tvrepublika.pl poseł Kukiz.
Źródło: Republika, X.com, PAP
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.