Grupy Specjalne, na czele których stał Adam Borowski dokonały w stanie wojennym najbardziej spektakularnej akcji uwolnienia więźnia. Z rąk bezpieki odbiły postrzelonego przez ZOMO Jana Narożniaka. Ich kolejnym celem było porwanie Wiesława Górnickiego – oficera LWP i autora przemówień Wojciecha Jaruzelskiego. O tamtych akcjach i Wigiliach spędzonych w więzieniu Adam Borowski opowie w świątecznym „Wywiadzie z chuliganem” w Telewizji Republika. Premiera programu Piotra Lisiewicza dziś o 21.30.
„Chcieli być jak Czerwone Brygady” – tak zatytułowany był tekst poświęcony Adamowi Borowskiemu i jego współpracownikom w „Trybunie Ludu”, gdy bezpieka zdołała go dopaść, zapobiegając porwaniu Górnickiego.
Podczas procesu Borowskiego, skazanego ostatecznie na sześć lat więzienia, doszło do najbardziej groteskowej sceny w czasie procesów politycznych stanu wojennego. Oto przed sądem zeznawały trzy łączniczki, mające z nim kontakt. Każda z nich oświadczała kolejno przed sądem, iż odmawia składania zeznań, gdyż z Adamem Borowskim łączą ją bardzo bliskie kontakty uczuciowe. Zeznaniom trzech „narzeczonych”, w tym młodej mężatki, przysłuchiwała się na sali… żona Adama Borowskiego.
Śp. mecenas Władysław Siła-Nowicki podsumował zeznania „narzeczonych” z właściwym sobie refleksem: - Wysoki Sądzie, z zeznań świadków wynika jednoznacznie, iż oskarżony Adam Borowski nie miał czasu na prowadzenie działalności, o którą oskarża go prokurator.
Dlaczego łączniczki chwaliły się przed sądem zmyślonymi intymnymi relacjami z Borowskim? To była jedyna możliwość, by odmówić składania obciążających go zeznań, a jednocześnie samemu nie narazić się na odpowiedzialność karną. Bo prawo do odmowy zeznań przysługiwało jedynie rodzinie oraz osobom pozostającym w oskarżonym w intymnym związku uczuciowym…
- Przez to później ciągnęła się za mną legenda podziemnego Don Juana. Całkowicie niesłusznie – mówi Adam Borowski.
W czasie przesłuchań Borowskiego straszono, że 25 lat więzienia ma jak w banku.
– Byłem świadomym więźniem politycznym. Wiedziałem, że nie można konspirować wiecznie. Ale dla każdego więźnia, w tym także świadomego, najtrudniejsze są takie chwile, jak święta Bożego Narodzenia, które zawsze spędza się z najbliższymi. Do tego myślałem o tym, ile jeszcze tu spędzę Wigilii, skoro na przesłuchaniach mówiono mi, że 25 lat to minimum – wspomina. Pierwszą z Wigilii spędził na Rakowieckiej. – Myślałem o tym, że to duma być na Rakowieckiej, gdzie siedzieli generał „Nil” Fieldorf, Łupaszka czy Zapora – wspomina.
Jak tam trafił? Po wprowadzeniu stanu wojennego Borowski ukrywał się. Należał do Międzyzakładowy Robotniczego Komitetu Solidarności (MRKS). Stał na czele jego Grup Specjalnych. Najbardziej spektakularnym ich sukcesem było odbicie z rąk milicji zranionego przez ZOMO Jana Narożniaka. Jego pomysłodawcą był Borowski, który akcję przeprowadził wraz z Jerzym Bogumiłem
Jan Narożniak 26 maja 1982 został zatrzymany na Żoliborzu przez patrol ZOMO i postrzelony przy próbie ucieczki. Trafił do szpitala przy Banacha, gdzie miał być operowany. W szpitalu pilnowało go 19 funkcjonariuszy, a w czasie operacji 4 z nich stało pod salą z kałasznikowami.
Odbicie udało się dzięki współpracy z lekarzami. Borowski i Bogumił weszli na salę w szpitalnych kitlach. Borowski wypowiedział umówione hasło: „Przysyła nas doktor Romaszewski”. Zgodnie ze scenariuszem Narożniak najpierw wywożony był na łóżku jako żywy, by w windzie zamienić się w transportowanego do kostnicy trupa.
– Pod szpitalem czekał na nas samochód Pogotowia Sygnalizacyjnego, za kierownicą którego siedział Mirek Radzikowski. Takie samochody były na stanie mojego zakładu, czyli Miejskiego Przedsiębiorstwa Robót Elektrycznych. One nie były zatrzymywane przez milicję, bo milicjanci wiedzieli, że jeżdżą naprawiać awarie – wspomina Borowski.
O odbiciu Narożniaka mówiła niebawem cala Polska, a Jan Krzysztof Kelus utrwalił legendę w piosence „Polski broadside”: „Parę dni minęło – wie już Polska cała – że Jasio Narożniak zrobił gliny w wała”.
Mniej znany jest fakt, że Grupy Specjalne po udanej akcji odbicia Narożniaka planowały uprowadzić Wiesława Górnickiego, autora przemówień Wojciecha Jaruzelskiego, dziennikarza i oficera LWP.
– Uzyskaliśmy informację, gdzie chodzi on bez obstawy i można go „zdjąć” z ulicy. 4 lipca aresztowana została Zosia Romaszewska, która była jedną z najbliższych nam osób. Postanowiłem, że uprowadzę go. Miałem przygotowane miejsce do przetrzymywania go przy Lasku Kabackim – wspomina Borowski. Niestety, nie udało się, bo do MRKS-u przeniknął agent SB Sławomir Miastowski.
Wiele innych opowieści wigilijnych, sylwestrowych i wojennych dziś w programie „Wywiad z chuliganem”, którego posłuchać można co sobotę o 20:05 w poznańskim Radiu Merkury, a obejrzeć w każdą niedzielę o 21.30. w Telewizji Republika.
„Chcieli być jak Czerwone Brygady” – tak zatytułowany był tekst poświęcony Adamowi Borowskiemu i jego współpracownikom w „Trybunie Ludu”, gdy bezpieka zdołała go dopaść, zapobiegając porwaniu Górnickiego.
Podczas procesu Borowskiego, skazanego ostatecznie na sześć lat więzienia, doszło do najbardziej groteskowej sceny w czasie procesów politycznych stanu wojennego. Oto przed sądem zeznawały trzy łączniczki, mające z nim kontakt. Każda z nich oświadczała kolejno przed sądem, i