To nie jest czas, by dzielić pieniądze na odbudowę Ukrainy – mówił w programie „Dzień z Republiką” Łukasz Turkowski, pełnomocnik Ministra Aktywów Państwowych ds. synergii. – Byłoby nietaktem, gdybyśmy próbowali to robić w niecałe 24 godziny po rozpoczeciu ofensywy w Donbasie.
Jak tłumaczył Turkowski, w ostatnich dniach coraz częściej mówi się o międzynarodowej pomocy dla Ukrainy. To właśnie ci, którzy będą finansować odbudowę tego państwa, będą chcieli mieć najwięcej do powiedzenia w sprawie sposobów, w jaki będzie to się odbywało. – Zadaniem polskich władz i firm będzie doprowadzenie do tego, żebyśmy zajęli w łańcuchu firm wspierających jak najwyższą pozycję – tłumaczył przedstawiciel ministerstwa.
Jak dodał, spółki Skarbu Państwa działały na Ukrainie na długo przed agresją Rosji. Grupa PZU prowadziła tam działaność od 20 lat, funkcjonował tam też Credo Bank, należący do banku PKO BP. – To wszystko pokazuje, że nasz biznes był i jest gotowy, by wspierać odbudowę ukraińskich przedsiębiorstw – mówił pełnomocnik ministra. Jednak nawet jeśli polskie spółki mają takie plany, to na tym etapie nie mogą i nie powinny ich ujawniać – zastrzegł.
Turkowski podkreślił, że w świetle ostatnich wydarzeń jasno można zauważyć, że my jako społeczeństwo bazujemy przede wszystkim na wartościach, nie interesuje nas tylko cyniczny biznes. – Byłoby ogromnym nietaktem w niecałe 24 godziny po rozpoczeciu ofensywy w Donbasie dzielić jakiekolwiek pieniądze – podkreślił.
Polski rząd zdaje sobie sprawę, że kraje, które są bardziej „cyniczne” w biznesie, już teraz przygotowują się, by z puli środków na odbudowę gospodarki naszego wschodniego sąsiada uzyskać jak najwięcej. – Ci, którzy wyłożą pieniądze, będą mieli największe prawo głosu – powiedział przedstawiciel ministra. – Jednak korporacje będą szukały lokalnych partnerów, z którymi będą realizować swoje przedsięwzięcia. Mogą to być firmy z Polski, ale niekoniecznie, dlatego powinniśmy zadbać o to, by nasz udział w nich był jak największy.
Jego zdaniem proces przekonywania partnetrów zagranicznych to domena naszej dyplomacji. – A mamy argumenty – wystarczy spojrzeć na wyniki naszych spółek za rok poprzedni. Są rekordowe mimo kiepskiej koniunktury – zaznaczył. – Polski biznes będzie musiał szukać źródeł wzrostu przez poszerzenie swojej obecności w regionie. Naturalne jest, że nasz wzrok skierowany jest też na Ukrainę. Musimy poczekac, aż sytuacja będzie stabliniejsza i wtedy rozmawiać z naszymi partnetami z tego kraju.
Polskie przedsiębiorstwa zdają sobie sprawę, że biznes jest bardzo pragmatyczny – mimo całej empatii dla narodu ukraińskiego, gdy przyjdzie moment twardych negocjacji to będą one twarde i będziemy musieli złożyć mocne oferty. – Przed świętami odbyłem nieformalne rozmowy z przedstawicielami firm ukraińskich – mówił Turkowski. Co ciekawe, oni w tym momencie traktują Polskę i Ukrainę jak jedno Państwo. Mówili, że te dwa kraje mają ok. 80 mln ludzi, przewidują znaczne pogłębienie współpracy między naszymi narodami.
Obecnie kampania rosyjska skierowana jest na zniszczenie przemysłu ukraińskiego. Jak zauważył gość programu, wschodni region – Donbas – to przemysł ciężki i złoża. Utrata tego obszaru byłaby bardzo bolesna dla Ukrainy. Podkreślał, że mimo wojny biznes na Ukrainie cały czas funkcjonuje, choć powstają sytuacje, które nie są do końca komfortowe. Przykładowo dziś przedsiębiorstwa otrzymujące zapytania z Ukrainy muszą się zastanawiać, czy nie jest to próba obejścia sankcji nałożonych na Rosję poprzez spółki zależne od rosyjskich przedsiębiorstw.
– Mam nadzieję, że polskie władze szybko wytworzą instrumenty wspierające polskich przedsiębiorców w inwestycjach na Ukrainie – skonkludował przedstawiciel MAP.