– Od dziecka uwielbiałam chodzić do Kościoła. Fascynowała mnie ta wielka siła. Byłam bardzo wierzącą dziewczynką. Uwielbiałam się modlić. Jak mi się nie chciało być na próbach w teatrze to biegłam do kościoła – powiedziała dla Telewizji Republika Ida Nowakowska-Herndon.
– Pan Bóg otoczył mnie chyba jakąś ochroną, nigdy nie doświadczyłam niczego niemiłego z powodu mojej wiary. Nie wstydzę się tego, że wierzę. Uważam, ze to jest najlepsza część mnie. W You Can Dance często mówiłam na przykład „O dzięki Bogu stało się to czy to”… I tak to jest, że ten Bóg jest obecny w moim życiu. Moja wiara jest szczera, nie na pokaz. Mam wielu znajomych, którzy w jakimś sensie się z tego wyśmiewają. Znam wielu ateistów, to jest ciekawe jak można iść przez życie w nic nie wierząc. Zawsze jestem tego ciekawa i rozmawiam z nimi na ten tematy – podkreślała.
– Jestem szczęściarą, ponieważ Pan Bóg w moim sercu żył od zawsze. Od dziecka uwielbiałam chodzić do Kościoła. Fascynowała mnie ta wielka siła. Byłam bardzo wierzącą dziewczynką. Uwielbiałam się modlić. Jak mi się nie chciało być na próbach w teatrze to biegłam do kościoła. W Romie grałam od ósmego roku życia. Spędziłam tam wiele czasu. Ja dużo gadam, mam wręcz ADHD i miejscem gdzie się uspokajam jest kościół – powiedziała.
– Każda osoba, która wydaje się na pozór pozytywna – jak ja. Zazwyczaj skrywa najwięcej smutku. Ja zawsze byłam osobą, która starała się rozluźniać atmosferę. W życiu przydarzyło mi się bardzo dużo przykrych rzeczy. W wieku 23 lat zmarł mój tata. Ta nasza przyjaźń dopiero teraz byłaby tak prawdziwa. Strasznie przeżyłam jego śmierć. Przyleciałam do Polski tak naprawdę go „zakopać” i potem wróciłam z powrotem na dyplom ze sztucznym uśmiechem. Następnie umarła mi ciocia. Straciłam bliskie mi osoby i wtedy ta wiara była zachwiana. Teraz po kilku latach wiem, że oni są w lepszym miejscu i nade mną czuwają. Codziennie się zastanawiam co będzie jak moja mama odejdzie, ale ona jest bardzo wierząca i zawsze tłumaczy, że w niebie będzie nam lepiej. Moja mama jest dla mnie chodzącym portretem miłości do Pana Jezusa. Ja staram się ją w tej wierze naśladować – mówiła Nowakowska.
– Czasami na naszej drodze Pan Bóg stawia różne osoby. Mąż był wychowany w wierze katolickiej. Jest osoba wierzącą, ale poszukującą. Spotkałam osobę, która moją wiarę pogłębia. On mi zadaje pytania, a ja szukam na nie odpowiedzi. Nasz związek jest bardzo głęboki jeśli chodzi o wiarę. Ja lubię wszystko zrozumieć. Mój mąż jest bardzo mądrym człowiekiem o dużej wiedzy naukowej. Znosi mnie z obłoków i zadaje mi pytanie. Jest osobą trudną – zaznaczyła.
Wyjazd do Chin
– W Los Angeles miałam ustabilizowane życie. Wszystko było tak jak miało być. Zdałam sobie sprawę, że ja jeśli ja będę aktorką i on również aktorem to, to nie wyjdzie. Nie ma takiej opcji. Nie wierze w to. Przychodzi mąż z pracy, pytasz go jak było, a on opowiada o odgrywanych scenach seksu z innymi kobietami. Nie jestem osobą, która by to tolerowała. Być może dlatego nie będę miała domu z basenem. Jego kariera potoczyła się świetnie i bardzo szybko. Ja powiedziałam rób jak uważasz, ja niczego ci nie zabronię. Jednak on mnie już dobrze znał.
– Kiedy byłam jurorem w You Can Dance, mąż jeżdżąc ze mną miał wręcz depresje. Nie mógł z przyjemnością towarzyszyć mi w tej przygodzie, bo chciał pracować. W końcu wrócił i zmienił tryb swojej kariery. Uważam, że pieniądze są największym diabłem na ziemi. Dla nich robi się złe rzeczy. Nigdy nie głodowałam, ale zawsze oszczędzam. Nie żyję jak gwiazda, nie wyszłam za bogatego piłkarza, tylko za skromnego mężczyznę – podkreśliła.
– W wywiadach ta moja wiara zawsze ze mnie wychodziła. Spotykam się z wieloma listami, wiadomościami do mnie właśnie dotyczącymi kwestii wiary. Zawsze staram się na nie odpowiadać. Nie wstydzę się Pana Boga i uważam, że to wiara otwiera mi wszelkie drogi. Będę mu dziękować do końca życia, że dostałam tak wiele – zakończyła Ida Nowakowska-Herndon.