Z okazji 80 rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego odwiedził Polskę prezydent RFN. Kolejny raz z ust niemieckiego polityka padły słowa o "żalu" i "niemieckiej winie". Co za nimi stoi? Jak zawsze nic! Niemcy nie tylko odmawiają zapłaty jakichkolwiek reparacji za dokonane przez siebie zbrodnie i zniszczenia wojenne, ale nawet nie poczuwają się do obowiązku zwrotu skradzionego Polsce i Polakom majątku - w tym zasobów bankowych, które od dziesięcioleci procentują w ich instytucjach finansowych. Kuriozalnym przykładem niemieckiej praworządności jest dzwon zagrabiony w czasie wojny z jednego z polskich kościołów. Dzwon, wiszący teraz w świątyni protestanckiej, niemieccy parafianie chcieli zwrócić prawowitym właścicielom, ale sprzeciwiły się temu władze RFN, uznając, że należy on do Niemiec. Czy można się w takiej sytuacji dziwić, że u naszych "przyjaciół" obowiązują nadal antypolskie prawa Goeringa, na mocy których zarekwirowano majątek Związku Polaków w Niemczech!
Błędem byłoby jednak stwierdzenie, że Niemcy nic nam nie oferują. Z RFN płyną do nas nielegalni migranci dostarczani przez brandenburską (zazwyczaj) policję. Niemcy dbają także o nasze środowisko naturalne, torpedując, za pośrednictwem ekipy Tuska, wszystkie mogące wesprzeć rozwój gospodarczy Polski inwestycje - typu CPK, czy terminala kontenerowego w Świnoujściu. Niemcy wreszcie "piszą" historię Polski, która ma przedstawić nasz kraj, jako krainę nazistów odpowiedzialnych za dokonane w czasie II wojny światowej zbrodnie.
Po "polskich obozach koncentracyjnych" doczekaliśmy się publikacji, która już wprost oskarża Polskę i Polaków o udział w Holokauście. Jak ujawnił portal wpolityce.pl, 6 sierpnia w Niemczech ma ukazać się książka Grzegorza Rossolińskiego-Liebe pt. „Polscy burmistrzowie i Holokaust. Okupacja, administracja i współpraca”. Autor, urodzony w 1979 roku w Zabrzu, jako Grzegorz Rossoliński, od lat mieszka w Niemczech, gdzie też opublikował szereg prac poświęconych dziejom II wojny światowej.
Do najnowsze, tej która ma ukazać się za dwa dni, dotarł jako pierwszy portal wpolityce.pl. Pozycja zawiera kuriozalne i antypolskie tezy, które jednak z pewnością spotkają się za Odrą z pozytywnym przyjęciem, gdyż książka Rossolińskiego-Liebe stanowi kolejny element działania mającego zdjąć z Niemców odpowiedzialność za dokonane w czasie II wojny światowej zbrodnie.
Temu ma służyć przedstawienie szczątkowej polskiej administracji z czasów okupacji, jako współsprawcy zbrodni Holokaustu. Rossoliński-Liebe pisze w swoim dziele (co cytujemy za wpolityce.pl) m. in.: "Polscy burmistrzowie i pracownicy administracji miejskiej w Generalnym Gubernatorstwie byli w dużym stopniu zaangażowani w Holokaust i inne zbrodnie popełniane przez niemieckich okupantów, ponieważ należało to do ich codziennych zadań administracyjnych"; "interesy burmistrzów i niemieckich okupantów pokrywały się w obszarze prześladowań Zydów i Holokaustu"; "udział polskich burmistrzów w Zagładzie jest poważnym wkładem w ogromną zbrodnie".
Skandalicznej próbie obciążenia Polski i Polaków zbrodniami popełnionymi przez Niemców towarzyszy zafałszowanie, przez Rossolińskiego-Liebe, realiów okupacji niemieckiej, czyniąc z Generalnego Gubernatorstwa twór zarządzany wspólnie przez Niemców i Polaków. Niemiecki historyk pisze: "Władze powiatowe i miejskie, władze miejskie i inne urzędy miały charakter niemiecko-polski, nawet jeśli na niektórych budynkach powiewały flagi ze swastyką". Jakie argumenty, zdaniem Rossolińskiego-Liebe, świadczą o „polskości” administracji? "W 1939 roku i jeszcze w 1940 r. w dużych miastach panowała powszechna praktyka nazywania burmistrza, a nawet komisarza miejskiego „prezydentem miasta”", tłumaczy niemiecki dziejopis.
"Choć pogłębioną analizę i recenzję 1100-stronicowej książki o „polskich burmistrzach” należy zostawić historykom, to już na pierwszy rzut oka widać na czym polegają manipulacje niemieckiego badacza. Podobnie jak Engelking i Grabowski tak i Rossoliński-Liebe buduje swoje argumenty na założeniu, że w Generalnym Gubernatorstwie władzę sprawowała „administracja niemiecko-polska”. Choć dla historyków jest oczywiste, że w warunkach okupacyjnych decydentami i wykonawcami zasadniczych elementów polityki byli Niemcy, to jednak badacz z Berlina próbuje tu przemodelować rozumienie niemieckiej okupacji czasów II wojny światowej w Polsce. Autor twierdzi, że skoro część burmistrzów i większość urzędników w miastach i miasteczkach składała się z Polaków to za zbrodnie na tych terenach odpowiadali również Polacy. Historyk rysuje obraz w którym burmistrzowie czy kierownicy departamentów w okupowanych przez Niemców miastach rzekomo mieli dużo swobody",
demaskuje Rossolińskiego-Liebe wpolityce.pl
Portal przypomina też, że autor, powiązany z Barbarą Engelking i Janem Grabowskim, w swojej pracy pomija badania, które przeczą jego tezom. "Warsztat autora wywołuje obawy o manipulacje i przekłamania historyczne, które mogą mieć poważne konsekwencje polityczne", ostrzega wpolityce.pl
"Historyk z premedytacją pominął te prace naukowe, które przeczą jego tezie - tezie, że polscy burmistrzowie byli współsprawcami Holokaustu. Rossolińskie-Liebe pomija zatem prace doktora Macieja Korkucia, doktora Piotra Gontarczyka czy doktora Tomasza Domańskiego, a z pracy profesora Bogdana Musiała wykorzystuje jedynie starą pozycję sprzed ćwierć wieku, ignorując najnowsze badania tego pracującego w Niemczech polskiego historyka. Taki dobór bibliografii już świadczy o intencjach autora"
czytamy w portalu.
"Państwo niemieckie sfinansowało kolejny milowy krok w obarczaniu Polaków za swoje zbrodnie", konstatuje wpolityce.pl