Gróbarczyk: Jedno miejsce pracy w stoczni to siedem miejsc pracy poza tym przemysłem
Dzisiejszym rozmówcą Ewy Stankiewicz w programie „Otwartym Tekstem” był Minister Gospodarski Wodnej i Żeglugi Śródlądowej Marek Gróbarczyk. – W świetle tego co się w ostatnich latach działo w naszym kraju, a to w dużej mierze dotyczyło przemysłu stoczniowego, przypomnę tragiczne decyzje w zakresie likwidacji Stoczni Szczecińskiej i Gdyńskiej, a także na ślepo wykonywane przez Donalda Tuska decyzje Komisji Europejskiej, jednoznacznie wskazały i determinowały nasze działania co do przyszłości tego przemysłu – powiedział minister Gróbarczyk.
– Założyliśmy, że przemysł stoczniowy musi zostać w 100 proc. odbudowany. To oczywiście większy element całego programu, który w zakresie gospodarski morskiej funkcjonuje. Podstawą dla nas było to, że teraz gospodarka morska ma swój resort. Ten resort zajmuje się pięcioma podstawowymi filarami. To przemysł stoczniowy, żegluga, w tym żegluga śródlądowa, rozwój portów, rybołówstwo i szkolnictwo w zakresie gospodarki morskiej. Zwracamy szczególną uwagę na przemysł stoczniowy, to wpisuje się w proces reindustrializacji naszej gospodarki. Przyjmuje się, że jedno miejsce pracy w stoczni to około siedmiu miejsc pracy poza przemysłem stoczniowym, bo stocznia jest wielką montownią, która kumuluje podwykonawców i dostawców. To ogromny obszar innowacyjny gospodarki, w oparciu o to co mieliśmy, a co tak łatwo zostało utracone, na szczęście, nie do końca. Chcemy wrócić do zdolności, które mieliśmy przed 2008 r. Obecnie wygląda to w latach 2014-15, produkcja liczona w tonach stali wynosiła 25 tys. ton, a przed kryzysem 2008 r., przed decyzjami rządu PO-PSL wynosiła 500 tysięcy ton. Różnica jest kolosalna i naszym celem jest powrót do tych 500 tys. ton statków – dodaje minister Gróbarczyk.
"Pierwszym wyzwaniem jest budowa promu pasażerskiego"
Co będzie odgrywało największa rolę w najbliższym czasie? – Najważniejsze dla nas jest przyjęcie programu, który będzie służył odbudowie przemysłu stoczniowego. Największym błędem byłoby wejście w strukturę, która funkcjonowała kiedyś, czyli budowanie ogromnych molochów, które niejednokrotnie były trudne do utrzymania. Dzisiaj rynek stoczniowy jest podzielony pomiędzy państwowy, czy prywatny sektor. Ta linia jest bardzo widoczna, działa to wszystko w sposób komplementarny, w oparciu o współpracę między poszczególnymi przedsiębiorstwami – zauważa minister.
– Pierwszym, ogromnym wyzwaniem i zleceniem dla nas jest budowa promu pasażerskiego, którego stępka została położona w czerwcu, który ma być realizowany na pochylni rewitalizowanej stoczni szczecińskiej. Decyzja o budowie tego promu zapadła w Szczecinie, bo tam jest duża pochylnia i jedyne wolne moce produkcyjne. Element zasadniczym jest to, że przemysł stoczniowy w Szczecinie musi być zrewitalizowany – dodaje Marek Gróbarczyk.
– Znaczenie mają również stocznie prywatne. Odwrócenie się koniunktury, mamy obecnie trend wzrostowy jeśli chodzi o zamawianie statków, wpisuje się w cały proces odbudowy Marynarki Wojennej. To stocznia remontowa budowała jednostki wojskowe. Będzie ona uczestniczyła w tym procesie i stanowi element ważny w całym procesie gospodarczym. Dla nas nie ma znaczenia, kto jest właścicielem przemysłu stoczniowego, poza wrogimi przejęciami, a wiemy, że tak się dzieje w obszarze wykupywania terenów, czy pseudo odbudowywaniem, tak jak miało to miejsce w Szczecinie, gdzie mówiono, że tereny stoczniowe to tereny postoczniowe. Najbardziej rażącym przykładem było pojawienie się sklepu wielkopowierzchniowego na terenie stoczni. Do tego nie wolno dopuścić – zakończył Minister Gospodarski Wodnej i Żeglugi Śródlądowej Marek Gróbarczyk