– W sejmowej komisji obrony zalega projekt opozycji dotyczący zmiany ceremoniału wojskowego. Opozycja chce, by chowanie komunistycznych zbrodniarzy było niemożliwe z mocy prawa – mówił w Telewizji Republika Cezary Gmyz, komentując pogrzeb kata "Inki" w asyście wojskowej.
Na pogrzeb stalinowskiego prokuratora płk. Wacława Krzyżanowskiego w Koszalinie przyznano wojskową asystę. Gdy sprawę opisały media, wicepremier i szef MON Tomasz Siemoniak odwołał ze stanowisk dowódcę oraz komendanta koszalińskiego garnizonu.
Krzyżanowski był m.in. oskarżycielem w procesie sanitariuszki Danuty Siedzikówny, ps. Inka, która służyła w oddziale partyzanckim mjr. Zygmunta Szendzielarza, "Łupaszki". Dla 17–letniej wówczas dziewczyny Krzyżanowski zażądał kary śmierci. Po 1989 r. był oskarżany przez Instytut Pamięci Narodowej o udział w zbrodniach komunistycznych, jednak dwukrotnie został uniewinniony przez sąd. Krzyżanowski był pierwszym sądzonym za stalinowski "mord sądowy".
– Krzyżanowski był zbrodniarzem nawet w czasach komunizmu, bo skazanie niepełnoletniej osoby na karę śmierci było wbrew ówczesnemu prawu – wyjaśnił Gmyz.
– I cóż z tego, że Siemoniak wyciągnął konsekwencje wobec wojskowych, skoro i tak jest przedstawicielem tej władzy, która na takie rzeczy pozwala, blokując zmiany w prawie o pochówku komunistycznych aparatczyków – dodał.
Jego zdaniem Polska wciąż nie poradziła sobie z rozliczeniem przeszłości. – Tak samo jest z nazwami ulic. Jedna z głównych arterii Warszawy nosi nazwę Armii Ludowej, która była po prostu sowiecką agenturą. W Sosnowcu zaś mamy rondo im. Edwarda Gierka, a nazwę temu miejscu nadaniu już w wolnej Polsce – powiedział dziennikarz.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Płużański: Za pochowanie kata „Inki” z honorami odpowiedzialność powinien ponieść minister Siemoniak