"Żona sędziego Trybunału Konstytucyjnego, współtwórcy TK oraz konstytucji z 1997 r., i ojciec przyjaciela Bronisława Komorowskiego – to osoby, które zadecydowały o zbezczeszczeniu zwłok Józefa Franczaka ps. Lalek, ostatniego z Żołnierzy Wyklętych. Nigdy nie ponieśli odpowiedzialności za swoje czyny, podobnie jak cała armia funkcjonariuszy komunistycznej bezpieki, którzy doprowadzili do śmierci >>Lalka<<" – informuje na łamach "Gazety Polskiej" Dorota Kania.
21 października minęła 53. rocznica śmierci Józefa Franczaka. Komuniści uznali go za jednego z najgroźniejszych „bandytów”, a jego odważne, brawurowe akcje przeszły do historii. Przez 10 lat skutecznie się ukrywał – nawet funkcjonariusze komunistycznej bezpieki doceniali sposób jego konspiracji, o czym można się przekonać, czytając opasłe tomy sprawy operacyjnego rozpracowania o kryptonimie „Pożar”. Z akt komunistycznej bezpieki wyłania się obraz polowania na ostatniego partyzanta podziemnej armii. W domu jego siostry bezpieka założyła podsłuch, którego kable wykopały na podwórku bawiące się dzieci. Ponieważ we wsi nie było prądu, szybko zorientowano się, do czego mogły służyć. Systematyczną inwigilacją byli objęci rodzina i znajomi „Lalka”, a przede wszystkim Danuta Mazur – narzeczona Józefa Franczaka, matka jego syna Marka. Nigdy nie wzięli ślubu – mimo kilkakrotnych prób, działania bezpieki uniemożliwiły zawarcie sakramentu.
– To wynik umów Okrągłego Stołu. Nie było przyzwolenia na ściganie zbrodni PRL u, na ściganie ludzi z komunistycznego aparatu bezpieczeństwa. Trzeba też pamiętać, że ci ludzie pełnili bardzo istotne funkcje w III RP – mówi Piotr Andrzejewski, adwokat, opozycjonista, były senator, obecnie członek Trybunału Stanu.
Podkreśla, że stworzone na przełomie lat 80. i 90. przepisy skutecznie uniemożliwiły ściganie winnych komunistycznych zbrodni. Tak skutecznie, że w 2006 r., gdy IPN wszczął śledztwo, większość funkcjonariuszy SB i prokuratorów odpowiedzialnych za śmierć i zbezczeszczenie zwłok Józefa Franczaka już nie żyła.
Pełna treść artykuły Doroty Kani znajduje się w "Gazecie Polskiej".
CZYTAJ RÓWNIEŻ: