Podłość. Wyborcza układa Romanowskiemu listę lektur... w areszcie
Gdy powstawała w roku 1989 miała być głosem całej solidarnościowej opozycji. Miała reprezentować i dawać możliwość wypowiedzi tym wszystkim, którzy w czasach komuny niszczeni, prześladowani i zniesławiani, pozostawali dotąd z konieczności niemi. Z tych zamiarów/marzeń (niepotrzebne skreślić) ostatecznie nic nie wyszło. A co wyszło? Gen. Kiszczak został, przynajmniej dla naczelnego "Gazety Wyborczej", "człowiekiem honoru", a gen. Jaruzelski - osobą od której należy się "odpie***yć". Głównym wrogiem dla "GW" z biegiem czasu (a czas ten biegł z iście astronomiczną prędkością) stali się "zoologiczni antykomuniści", a więc wszyscy, dla których redakcja z Czerskiej nie była wyrocznią i którzy krytycznie patrzyli na rzeczywistość III RP. W zwalczaniu ich "GW" przekraczała kolejne granice - już nawet nie walki polityczne, ale zwykłej ludzkiej przyzwoitości. Wczoraj gazeta pokazała, że na tej drodze nie ma zamiaru się zatrzymać.
Czy dla "GW" jest jeszcze jakieś tabu? Czy ironizowanie i naśmiewanie się z prześladowanych przez reżim Tuska opozycjonistów to zadanie i cel pracowników tej gazety? Po przeczytaniu wpisu Kamili Baranowskiej , dziennikarki Interii, a wcześnie tygodnika "Do Rzeczy", stracić można (o ile je się miało) jakiekolwiek złudzenia w tej materii.
Lista lektur dla więźnia politycznego
Baranowska zamieszcza poranny mail, jaki trafić miał wczoraj do prenumeratorów "Gazety Wyborczej". W mailu pt. "Książki, które Marcin Romanowski powinien przeczytać w areszcie" Dariusz Kortko, redaktor naczelny GW Katowice, niczym wytrawny bibliotekarz (w tym wypadku - więzienny) przedkłada listę sześciu pozycji, które proponuje do czytania ściganemu listem gończym bodnarowców politykowi opozycji.
Kortko (zapamiętajmy to nazwisko) listę książek poprzedza swoistym wprowadzeniem do lektury. "Ściga go [Marcina Romanowskiego - przyp. red.] policja, więc wkrótce pewnie zostanie złapany. W areszcie będzie miał mnóstwo czasu, także na czytanie. Warto, bo chyba wszystko, co w życiu najważniejsze, zostało już opisane. Można czerpać garściami", czytamy we "wstępie" Kortka. Dalej pracownik "GW" zamieszcza listę sześciu swoich propozycji ("pierwszych z brzegu"): "Wielkość i upadek Rzymu" Gugliema Ferrera, "Jak kraść w białym kołnierzyku" Macieja Binkowskiego, "Vaterland" Roberta Harrisa, "Mury Hebronu", Andrzeja Stasiuka, "Pomniejsze bóstwa" Terry Pratchett i "Warto być przyzwoitym" Władysława Bartoszewskiego.
Może jakieś propozycje dla Giertycha, czy Grodzkiego
Mam swoje lata, pamiętam wiele obrzydliwych tekstów z prasy stanu wojennego. Pamiętam, omawiany w Radiu Wolna Europa, artykuł z "Żołnierza Wolności" (znanego bardziej z nieformalnej nazwy - Sołdat Swabody) naśmiewający się z internowanych kobiet. Zachęcony przez RWE kupiłem wówczas, raz jeden, "Przegląd Tygodniowy" - tygodnik powstały po 13 grudnia, gdyż ukazał się w nim tekst ostro (jak na owe czasy) polemizujący z treścią opublikowaną w parszywieńkim "ŻW".
W jakim sąsiedztwie znajduje się teraz "GW", po publikacji "bibliotekarskiego maila"? Czy bliżej jej do "ŻW", czy do usiłującego zachować jakieś minimalne standardy "Przeglądu Tygodniowego"?
I na koniec jeszcze jedno. Jakie lektury (nie pytam już o miejsce, w których zostałyby one przeczytane) zaleciłaby gazeta red. nacz. Adama Michnika np. posłowi Giertychowi, czy senatorowi Grodzkiemu. Nazwiska te, podobnie jak red. Dariusz Kortko tytuły książek, wziąłem "pierwsze z brzegu".
Źródło: x.com/Kamila Baranowska, Republika
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.