- Tolerancja w swojej istocie oznacza, że nie akceptuję pana drogi życia, ale ją toleruje. Nie występuje czynnie przeciw temu, co pan robi, o ile nie zagraża to mojej rodzinie, mojemu otoczeniu i nie burzy mojego spokoju. To oznacza tolerancja. Tolerancja to nie przymusowa afirmacja. Przymusowa afirmacja to faszyzm i komunizm - powiedział w swoim "Komentarzu tygodnia" dziennikarz śledczy i publicysta, Witold Gadowski.
- Oto „Gazeta Wyborcza” rozpoczęła lansowanie nowego kandydata na prezydenta Polski. Kim jest ten Wunderkind? To znany państwu Robert Biedroń – przyjemny, kochający inaczej prezydent Słupska. Gdyby zapytać się mieszkańców Słupska o opinię, byłyby to opinie podzielone, ale kilku słupszczan mówiło mi, że w Słupsku jak… w Słupsku - powiedział Witold Gadowski. - Pan Robert Biedroń nigdy nie będzie moim kandydatem na prezydenta, ponieważ jestem heteroseksualny, a pan Biedroń ze swojego homoseksualizmu uczynił akt polityczny. Nic mi do tego, co kto robi, i jak robi, gdy tego nie widzę i nie muszę o tym myśleć. Homopolityka, której przedstawicielem jest pan Robert Biedroń drażni mnie jednak i napawa wstrętem. Dlatego nie będę głosował na człowieka, którego program polityczny napawa mnie wstrętem - dodał.
- Większość z nas, jakkolwiek tolerowałaby istnienie innych opcji seksualnych wokół siebie, to jednak w większości jesteśmy heteroseksualni i popieramy normalny model rodziny – tata, mama, dzieci. Jeżeli ktoś będzie mi wciskać „rodzic A, rodzic B” to jest gotowy wyjść na ulicę i tłuc się, bo to są faszyści. To jest współczesny faszyzm spod znaku Marcuse, Adorno, to są popłuczyny po Marksie - zaznaczył dziennikarz.
- Zwracając się do pana Biedronia powiem tyle: tolerancja w swojej istocie oznacza, że nie akceptuję pana drogi życia, ale ją toleruje. Nie występuje czynnie przeciw temu, co pan robi, o ile nie zagraża to mojej rodzinie, mojemu otoczeniu i nie burzy mojego spokoju. To oznacza tolerancja. Tolerancja to nie przymusowa afirmacja. Przymusowa afirmacja to faszyzm i komunizm - podkreślił Gadowski.