Dyskusja wokół inwigilacji obywateli przez służby. Wyrok Trybunału w maju
Najwcześniej w maju Trybunał Konstytucyjny wyda wyrok w sprawie zasad inwigilacji przez tajne służby. Dziś TK zobowiązał Sąd Okręgowy w Warszawie, by do 5 maja odpowiedział na pytania w sprawie, czego wcześniej odmówił.
Problematyczny brak odpowiedzi
TK ujawnił, że prezes Sądu Okręgowego – jako jedynego sądu w kraju – odmówił odpowiedzi na pisemne pytania TK, który bada zaskarżone przez Rzecznika Praw Obywatelskich i prokuratora generalnego przepisy o dostępie służb specjalnych do billingów obywateli oraz zasady stosowania przez nie kontroli operacyjnej (czyli podsłuchu i przeglądu korespondencji). Warszawski SO rozpatruje wnioski o taką kontrolę od najważniejszych służb, opiniowane przez prokuratora generalnego.
Wiceprezes SO sędzia Beata Najjar oświadczyła w TK, że brak odpowiedzi wynika z tego, że procedury zarządzania kontroli operacyjnej są niejawne. Dodała, że "nie ma wiedzy w tej kwestii, bo to niejawne postępowania, a prezes SO nie obejmuje swą wiedzą wszystkich tych spraw". – Odpowiedzi wykraczają też poza uprawnienia prezesa SO, a pytania zmierzają o wykładnię prawa w orzecznictwie SO, co nie leży w kompetencjach prezesa – oświadczyła Najjar. Dodała, że "taką wiedzę posiadają poszczególni sędziowie", choć kwestie te "nie są przedmiotem analiz czy dyskusji orzeczniczych".
Wątpliwe przepisy
TK zarządził przerwę, po której jego prezes Andrzej Rzepliński odczytał postanowienie TK, w którym m.in. przypomniano, że wszystkie organa mają obowiązek pomocy TK.
W postanowieniu jest mowa, że sędzia Najjar powiedziała w TK, iż prezes SO nie ma dostępu do orzeczeń sądu, którym kieruje. W związku z tym TK oświadczył, że zgodnie z prawem "prezes SO dokonuje analizy orzecznictwa pod kątem poziomu jego jednolitości", a zatem - jak podkreślono - prezes dysponuje informacjami, których żąda TK.
Rzepliński dodał, że jednobrzmiące pytania do sądów dotyczyły tego, czy istnieje w ich orzecznictwie utrwalone i jednolite pojęcie przestępstw "ściganych na mocy umów i porozumień międzynarodowych"; "godzących w bezpieczeństwo państwa" i w jego "podstawy ekonomiczne" – i jakie konkretne czyny do nich się zaliczają. RPO i prokurator generalny kwestionują niedookreśloność takich zapisów, uprawniających dziś służby do kontroli operacyjnej.
Dyskusyjne środki operacyjne
TK pytał też sądy, czy zgadzając się na kontrolę operacyjną, określają konkretny typ środka technicznego, który może być zastosowany. RPO kwestionuje, że dziś służby same mogą decydować, jakie środki zastosują, bo ustawy tego nie precyzują.
Ponadto TK pytał sądy, czy jest linia orzecznicza dotycząca kontroli operacyjnej wobec osób zobowiązanych do zachowania tajemnicy zawodowej lub też - jak to określił TK - "obligacja do zniszczenia takich treści". Andrzej Seremet zaskarżył m.in. dopuszczalność podsłuchiwania osób, których tajemnice zawodowe są prawnie chronione, jak np. prawnicy czy dziennikarze.
Rzepliński ujawnił, że odpowiedzi sądów co do kontroli operacyjnej wobec osób chronionych tajemnicą były różne, "bo różna jest praktyka". Dodał, że SN w "ogóle nie orzekał w tych sprawach, bo żaden sąd nie uznał za konieczne zapytania SN o wykładnię.
Arogancja prezesa?
Niektórzy uczestnicy postępowania przed TK mówili anonimowo, że zachowanie prezesa SO to wyraz "arogancji władzy", bo być może z tego powodu wyrok zapadnie dopiero w maju. Dodawali, że prezes powinien był odpowiedzieć cokolwiek, bo ignorując TK, naraża się na odpowiedzialność dyscyplinarną.
Ponadto Tomasz Sordyl z NIK oświadczył w TK, że Izba napotkała problemy w SO, gdy kontrolowała kwestię inwigilacji. Wyjaśnił, że poproszono prezesa o wyjaśnienia, czemu dane od niego nie pokrywały się z danymi od operatorów. Prezes odmówił wyjaśnień, powołując się na "naruszenie zasady niezawisłości". – Kontrolę przerwano – dodał Sordyl.
Problem inwigilacji obywateli
To już drugi dzień posiedzenia TK (wczoraj odbyło się pierwsze posiedzenia, kolejne ma być jutro). Sędzia sprawozdawca Marek Zubik kontynuuje pytania do uczestników postępowania i zaproszonych 16 instytucji, w tym ośmiu służb.
Pytał m.in. o dopuszczalne środki techniczne, którymi mogą się posługiwać służby przy inwigilacji. Zastępca RPO Stanisław Trociuk powiedział, że przy obecnym postępie techniki trudno byłoby je skatalogować w ustawie, ale minimum to określenie, w jakie dobra służby za pomocą tych środków mogą ingerować. – Dziś to jest niczym nieograniczone – dodał.
Sędzia spytał wtedy, jak oceniłby, gdyby w ustawie zapisano, że korzystanie z tych środków ma polegać np. na podsłuchu stacjonarnym i kierunkowym, przechwytywaniu treści komunikatów i metadanych, śledzeniu ruchu osób czy lokalizacji telefonu. – To by realizowało postulaty RPO - odparł Trociuk.
– A dostęp do komputera za pomocą złośliwego oprogramowania mieściłby się w pojęciu tego środka technicznego"? – drążył Zubik. – To trudne pytanie; nie ma ustawowej definicji takiego środka – brzmiała odpowiedź Trociuka.
– W ustawach o służbach należałoby określić dane, jakie mogą być przez nie pozyskiwane i skąd – mówił prok. Andrzej Stankowski z Prokuratury Generalnej.
Zapytany, czy dopuszczalne jest śledzenie przez służby za pomocą GPS pojazdów i osób, reprezentant Sejmu pos. Witold Pahl odparł: "Jest to dopuszczalne, bo mówimy o niedookreślonym charakterze postępowań".
Pytani, czy widzą jakieś zagrożenie, gdyby ustawa określiła typy dopuszczalnych środków technicznych, przedstawiciele służb mówili, że nie byłoby wtedy możliwości szybkiego reagowania na zmiany w technologiach – aby nie być w tyle za przestępcami, którzy używaliby nowoczesnych środków.
Trociuk mówił, że obecnie w Polsce mamy niemal dwa miliony zapytań o dane telekomunikacyjne od uprawnionych podmiotów, podczas gdy w sumie w pozostałych państwach Europy było ich także dwa miliony. – Pytanie, czy to obraz rzeczywisty, bo te dane są zupełnie inaczej liczone w różnych krajach – dodał. Zwrócił zarazem uwagę, że "jeśli można to robić nieodpłatnie, to się to dzieje". Według Trociuka, gdyby operatorzy byli jakoś wynagradzani za udostępnianie danych telekomunikacyjnych, to, być może, zapytań od służb byłoby mniej.
– Nastroje społeczne są takie, że w naszym państwie jest totalna inwigilacja obywateli – przyznał Stankowski. Dodał, że opinia publiczna powinna mieć wiarygodną informację o skali "billingowania" i innych form inwigilacji.
Przedstawiciele policji mówili, że są przeciwni ewentualnemu upublicznianiu danych o inwigilacji na poziomie komend wojewódzkich. – To by wskazywało na nasze zainteresowania, co mogłoby utrudniać działalność wobec grup przestępczych działających na danym terenie – wyjaśnili. Służby nie były zaś przeciwne podawaniu ogólnych danych w skali kraju, ale bez rozbicia np. na poszczególne przestępstwa czy formy inwigilacji. – Należy chronić liczbę wniosków ABW o podsłuchy przy podejrzeniu przestępstwa szpiegostwa – podkreślił szef departamentu postępowań karnych Agencji Jan Bilkiewicz.