Prezydent RP Andrzej Duda w opublikowanej w niedzielę rozmowie z dziennikiem "Financial Times" wezwał Unię Europejską do zaostrzenia sankcji wobec Rosji w związku z aresztowaniem i uwięzieniem rosyjskiego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego.
- Nie ma innego pokojowego narzędzia do wywierania presji na państwo, które łamie zasady prawa międzynarodowego. Prymat prawa międzynarodowego jest tu fundamentalny. Dopóki prawo międzynarodowe jest przestrzegane, nie ma wojny. Jeśli prawo międzynarodowe jest łamane, efektem tego jest zawsze konflikt - powiedział Duda.
- Jedynym sposobem (na uniknięcie konfliktu) jest wymuszenie przestrzegania prawa międzynarodowego. Jedynym sposobem, by to zrobić bez karabinów, armat i bomb, są sankcje. Jesteśmy więc gotowi pomóc w budowaniu konsensusu w tej kwestii - podkreślił.
W sobotę w Rosji odbywały się protesty przeciwko aresztowaniu Nawalnego, który został zatrzymany 17 stycznia natychmiast po powrocie z Niemiec, gdzie był leczony po próbie otrucia środkiem bojowym Nowiczok. W trakcie sobotnich protestów zatrzymano ponad 3,5 tys. osób.
Duda powiedział, że jednym ze sposobów na zwiększenie presji na Kreml byłoby objęcie sankcjami rosyjskiego giganta gazowego Gazprom.
- Myślę, że jeśli ograniczymy możliwość gospodarczego funkcjonowania Gazpromu na terytorium UE, zwłaszcza w zakresie zawierania nowych inwestycji, to sprawy związane z poszanowaniem prawa międzynarodowego oraz praw człowieka i praw politycznych w Rosji zaczną się posuwać do przodu, bo to będzie poważny ruch w sferze rosyjskich interesów gospodarczych - powiedział.
Jak zauważa "FT", podczas gdy niektóre inne kraje UE, w szczególności trzy państwa bałtyckie, podzielają jastrzębie stanowisko Polski, blok jest głęboko podzielony w kwestii polityki wobec Kremla. Jednak represje wobec protestujących podniosły stawkę poniedziałkowych rozmów ministrów spraw zagranicznych. UE nałożyła już sankcje na sześciu czołowych rosyjskich urzędników w związku z ich domniemanym udziałem w próbie zabójstwa Nawalnego. UE może zmierzać w kierunku dalszych sankcji wymierzonych w konkretne osoby czy instytucje, ale bardziej rozległe działania - takie jak te nałożone po aneksji Krymu przez Moskwę - będą prawdopodobnie budzić spory - ocenia gazeta.
Duda powiedział, że planowana na luty wizyta Borrella w Moskwie będzie błędem, jeśli "warunkiem jego wizyty nie będzie uwolnienie Nawalnego".
- Bez tego, moim zdaniem, nie ma o czym mówić - powiedział.
- Rosja nie jest krajem, któremu można ufać, ani który podziela te same wartości i cele z punktu widzenia zasad demokracji, co państwa euroatlantyckie. To jest inny kraj. To kraj, który od lat pokazuje, że jego imperialne ambicje powróciły - podkreślił polski prezydent.
Jak przypomina "FT", Polska od dawna uważa bliskie więzi z USA za kluczowy element obrony przed odradzającym się ambicjami Kremla. Podczas prezydentury Donalda Trumpa, z którym Duda nawiązał bliskie relacje, Warszawa podpisała wielomiliardowe umowy na zakup amerykańskiego sprzętu wojskowego, a Trump zapowiedział przeniesienie do Polski dodatkowego tysiąca żołnierzy oraz wysuniętego dowództwa V Korpusu USA.
Gazeta wskazuje, że początkowe relacje z administracją Joe Bidena były mniej wylewne. Podczas kampanii wyborczej Biden, mówiąc o "wzroście reżimów totalitarnych na świecie", wymienił Polskę obok Białorusi, z kolei Duda, w przeciwieństwie do innych europejskich przywódców, nie pogratulował Bidenowi zwycięstwa, dopóki nie zostało ono potwierdzone przez kolegium wyborcze, sześć tygodni po wyborach.
W rozmowie z "FT" Andrzej Duda argumentował, że relacje między Warszawą a Waszyngtonem są "zbyt ważne", by uzależniać je od pojedynczej "uwagi czy gestu", a składanie gratulacji na podstawie decyzji mediów o ogłoszeniu wyników byłoby "przedwczesne".
Prezydent powiedział, że ma nadzieję, iż bliskie relacje między USA a Polską będą trwały pod rządami nowej administracji, a Biden będzie kontynuował politykę zaangażowania w Europie Środkowej.
Duda zaznaczył, że za rządów Baracka Obamy - prezydenta z Partii Demokratycznej, tak jak Biden - USA wzmocniły obecność wojskową w Polsce i powiedział, że będzie "starał się" przekonać nowego prezydenta do dalszego zwiększenia amerykańskiego kontyngentu wojskowego w Polsce, argumentując, że byłoby to "w interesie NATO".
- Byłbym szczęśliwy, gdyby (obecność USA - PAP) była dalej zwiększana i byłbym szczęśliwy, gdyby armia amerykańska przeniosła do Polski jeszcze więcej swojej infrastruktury niż do tej pory - powiedział.
- Jesteśmy gotowi przyjąć tutaj armię amerykańską i stworzyć jej niezbędne warunki do stacjonowania - dodał prezydent Duda.