Wysoka liczba zgonów na COVID-19 wynika także z tego, że ludzie za późno proszą o pomoc - powiedział prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych dr Michał Sutkowski w rozmowie z PAP. Medyk ocenia, że pacjenci zgłaszają się za późno i lekarze nie są już w stanie im pomóc.
- Obiektywny wskaźnik epidemii, czyli liczba zgonów, na razie nadal jest na bardzo wysokim poziomie. To trwałe dane, pewne i jednoznaczne. Można się zastanawiać nad tym, ile osób się zgłasza na testy, kogo testujemy, ale wskaźnika śmiertelności nie podważymy - powiedział dr Michał Sutkowski.
Dr Sutkowski powiedział, że należy apelować do ludzi, aby zgłaszali się do lekarzy POZ już przy pierwszych objawach. Lekarz ma większe kompetencje, by ocenić sytuację. Medyk może zwrócić uwagę na inne aspekty objawów niż pacjent i podejmie dla niego najlepszą decyzję np. zlecenie testu. Doktor zwrócił uwagę, że niektóre osoby celowo unikają tematu i nie chcą wiedzieć, czy są zakażone.
- Dodatkowo wielu chorych zwraca się po pomoc za późno. Lekarze przyjeżdżają do osób w stanie krytycznym i co wtedy mogą pomóc? Często to osoby starsze, z wieloma innymi chorobami i medycy mają wówczas związane ręce, bo ich możliwość leczenia jest niezwykle ograniczona - powiedział dr Sutkowski.
Dr Sutkowski uważa, że dzienna liczba zgonów na COVID-19 powinna zacząć spadać za 10-14 dni. Prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych twierdzi, że powrót dzieci do szkół powinien być rozłożony na wiele tygodni i na początku hybrydowy.
- Na Zachodzie szczepi się na grypę 60 czy 70 procent osób. U nas szczepiło się 3 czy 4 procent. To przepaść. Nikt społeczeństwa przez lata nie uczył, że z chorobami nie chodzi się do pracy. O tym nie mówi się w szkole, na to nikt nie zwraca uwagi przez cały okres wychowania, więc teraz nadrabiamy ekspresowo braki w naszym wykształceniu-dodał.