– Od 2008 roku Polska uznała, że będzie płynęła w tak zwanym głównym nurcie polityki europejskiej, dyrygowanym przez Berlin i Paryż. Grupa Wyszehradzka została zepchnięta na dalszy plan. Deklaracja praska jest dowodem powrotu do dawnych stosunków – mówił w Telewizji Republika politolog dr Ryszard Bobrowski wydawca "Przeglądu środkowoeuropejskiego".
– Wczorajsze spotkanie jest ważne. Do tej pory mieliśmy dwóch wielkich hamulcowych tego projektu. Wielkim hamulcowym był premier Słowacji Vladimír Mečiar, drugim hamulcowym był niestety nasz premier Donald Tusk – przybliżał politolog. – Teraz dzięki deklaracji praskiej, mamy powrót do pierwotnych założeń – podkreślał.
Jak zaznaczał, cztery kraje skupione w Grupie Wyszehradzkiej mają dużo wspólnych interesów i powinny skupiać się na łączących je kwestiach. Wśród nich dr Bobrowski wymienił m.in. kwestie komunikacyjną i budowę połączenia Północ-Południe. – Grupa Wyszehradzka powinna poszukiwać kolejnych przykładów jednoczących te cztery kraje – ocenił.
– W kwestii migrantów wszystkie te kraje mają jednolite stanowisko. Przy czym Polska jest w innej sytuacji dzięki decyzji premier Kopacz, ale mimo to obstaje przy wspólnym stanowisku. Kanclerz Merkel ma teraz bardzo ciężkie chwile, przegrała jej koncepcja otwartych Niemiec, otwartej Unii Europejskiej, która wszystkich przyjmuje – komentował bieżącą sytuację. – Kraje Europy Środkowo-Wschodniej mogą teraz mówić własnym głosem, a pani Merkel musi liczyć się z nowym graczem na scenie politycznej – zaznaczał
– Może głos Grupy Wyszehradzkiej nie jest wielki dzisiaj, ale jak będzie konsekwentny, to jego rola będzie wzrastała – podkreślił.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Premier Szydło na szczycie V4: Problemy Europy wymagają rozsądnych rozwiązań, my takie dajemy
Szczyt V4 w Pradze. Jest deklaracja ws. kryzysu migracyjnego