- W systemie demokratycznym ważne jest to, aby ludzie, którzy pełnią mandat posła czy senatora, nie byli narażeni na pokusy takie, jak mówiła kiedyś pani minister Bieńkowska, że "za 6 tys. pracuje tylko albo idiota, albo złodziej". To oczywiście daleko idące uproszczenie - wskazał w rozmowie z redaktorem Adrianem Stankowskim w programie "Republika po południu" senator PiS, prof. Włodzimierz Bernacki.
-Kwestią, która od kilku dni rozgrzewa opinię publiczną, są wynagrodzenia dla polityków. Czy powinni dostać podwyżkę? - zapytał na początek prowadzący.
– Powinniśmy zadać sobie podstawowe pytanie: w jakim ustroju funkcjonujemy. Jeśli uznamy, że jest to ustrój demokratyczny, to w takim samym stopniu musimy uznać, że zgadzamy się na to, aby ci, którzy sprawują mandat posła czy senatora lub pełnią najważniejsze funkcje w systemie demokratycznym byli tym, którzy służą, ale również tymi, którzy są tak naprawdę wspierani i utrzymywani przez samych wyborców – wskazał prof. Bernacki.
– Jeśli godzimy się, że to jest system demokratyczny, musimy tym samym zaakceptować to, że demokracja niesie za sobą koszty. Spoglądam na to z perspektywy bardzo, ale to bardzo szerokiej, bo ze swoimi studentami rozmawiam na temat demokracji ateńskiej i przedstawiam też bardzo krytyczne opinie czy to Platona, czy Arystotelesa wobec demokracji, jako ustroju, gdzie po raz pierwszy przyjęto zasadę, że ten, który wypełnia funkcje publiczne jest wspierany i utrzymywany przez polis – dodał.
– Warto wspomnieć o ustrojach innych niż demokratyczny, czyli np. arystokratycznym, gdzie ci, którzy sprawują władzę, są całkowicie niezależni finansowo, ale również ich status materialny jest bardzo wysoki. Z tym systemem mieliśmy do czynienia aż po przełom wieku XIX i XX. Prawo wyborcze było wówczas prawem cenzusowym, tylko ci, którzy byli bogaci, mogli wybierać i być wybierani – podkreślił rozmówca red. Stankowskiego.
– Wreszcie, mamy ustrój oligarchiczny, w którym ci, którzy sprawują władzę, sami są bardzo bogaci i sprawują władzę dla bogatych, w ich interesie. W tym systemie sprawujący władzę nie muszą również kłopotać się dochodami – wymieniał dalej.
– W systemie demokratycznym ważne jest to, aby ludzie, którzy pełnią mandat posła czy senatora, nie byli narażeni na pokusy takie, jak mówiła pani minister Bieńkowska, że za 6 tys. pracuje tylko albo idiota, albo złodziej. To oczywiście daleko idące uproszczenie – wskazał gość Telewizji Republika.
– Jeżeli mówimy o podwyżkach, płacach, uposażeniu posła, senatora, ministra czy samorządowca, to ten aspekt powinien również się pojawiać. Nie można bowiem sprowadzić statusu posła do sytuacji, gdy będzie on ulegał takim czy innym pokusom. Skoro możemy rozwiązać to w stosunku do sędziów, to możemy również w odniesieniu do parlamentarzystów – wskazał.
– Platforma Obywatelska i Lewica zachowały się nielojalnie, wyjątkowo brzydko, wobec swoich partnerów politycznych po drugiej stronie – zauważył prof. Włodzimierz Bernacki.
-Przerzuciły ten „gorący kartofel” do przeciwnego obozu. A wiadomo, że wyborcy są w tej sprawie szczególnie wyczuleni. Marszałek Grodzki już zapowiada weto senackie, co oznacza, że całkowitą odpowiedzialność przejąłby obóz Zjednoczonej Prawicy i pan prezydent oraz pierwsza dama – zwrócił uwagę Adrian Stankowski. Prowadzący podkreślił przy tym, że w pełni rozumie postulat wynagrodzeń dla pierwszej damy.
– Gdyby pan redaktor zapytał o moje prywatne zdanie, powiedziałbym wprost: jeśli marszałek Grodzki i większość senacka uznają, że takie propozycje są niewłaściwe, z różnych względów, to ja osobiście złożyłbym poprawkę, w której obniżyłbym świadczenia materialne dla posłów i senatorów lub stworzył możliwość dobrowolnej rezygnacji z podwyższonego uposażenia dla posła czy senatora, który nie zechce skorzystać z takiego rozwiązania – stwierdził polityk.
– Jest to oczywiście moje prywatne zdanie, troszkę zabarwione ironią. Jako profesor uniwersytecki nigdy nie otrzymywałem pełnego uposażenia, jednak mam świadomość, że człowiek, który kończy kadencję, nie ma prawa nawet do świadczeń dla bezrobotnych – wskazywał.