Liczba ofiar eksplozji gazu w Magnitogorsku na Uralu wzrosła do czterech . Do wypadku doszło w kamienicy niedaleko od centrum miasta. Według ratowników pracujących na miejscu katastrofy, do tej pory nie ustalono co się stało z 68 osobami, które według świadków mogły przebywać w zniszczonych wybuchem mieszkaniach.
W dziewięciopiętrowym i dwunastoklatkowym bloku zameldowanych było około 1300 osób. Eksplozja gazu zniszczyła mieszkania znajdujące się na szóstym i siódmym piętrze jednej z klatek schodowych oraz na tyle uszkodziła konstrukcję budynku, że po kilkunastu minutach zawalił się cały pion. Świadkowie zdarzenia przekazują swoje relacje dźwiękowe i wideo lokalnym mediom.
- Ubraliśmy się z mężem i wybiegliśmy na dwór. Okazało się, że wybuchł miał miejsce w naszym bloku, w sąsiedniej klatce, która cała się zawaliła - opowiadają mieszkańcy zniszczonego domu. - Pożar, wszystko spowijał dym i pył. Ludzie skakali z balkonów, a teraz czekamy na informacje, bo niewiele wiemy - dodają. - W sąsiednich domach eksplozja też powybijała szyby w oknach - tłumaczy telewizji Rossija24 jedna z lokatorek.
Ponad 500 ratowników przeszukuje rumowisko. Do tej pory spod gruzu wydobyto 12 żywych osób, w tym dziecko. Ratownicy podkreślają, że prowadzenie akcji utrudnia padający śnieg i temperatura -19 stopni Celsjusza.