„Chciałbym cofnąć się do czasów westernu”. Dr Jerzy Dudała, socjolog i kibol dziś w Wywiadzie z chuliganem
- Elity polityczne w Europie mają skłonności samobójcze – mówi dr Jerzy Dudała. Czy Europę może uratować powrót do wartości, które przechował ruch kibicowski? Jeśli ktoś chciałby zrozumieć, czym one są, powinien poznać historię kibiców Zagłębia Sosnowiec, którzy pozostali wierni swojemu klubowi nawet gdy… przestał istnieć. O tym świecie wartości dr Jerzy Dudała, autor książki „Fani chuligani. Rzecz o polskich kibolach” opowie dziś o 21.30 w programie Piotra Lisiewicza „Wywiad z chuliganem” w Telewizji Republika.
Podczas wojny kibiców z Donaldem Tuskiem wypowiedzi socjologa Jerzego Dudały szły zawsze na przekór medialnej propagandzie, przez co dla wielu nabrały wymiaru „kultowych”. Jego wypowiedź zaczyna piosenkę rapera Berona „To my kibice”.
„Nie ma zomowca na szalikowca z Sosnowca!” – to hasło popularne było w latach 80., gdy 13-letni Jurek Dudała zaczął chodzić na mecze, w tym także wyjazdowe Zagłębia Sosnowiec. - Wychowywała mnie tylko mama. Mieliśmy taki układ, że mówimy sobie zawsze prawdę i nie musiałem ściemniać. Ona zaakceptowała, że jeżdżę na mecze. Wtedy to się kojarzyło z wolnością, z tym, że jedziesz, spotykasz kumpli. A teraz? Podaj PESEL, a potem wszechobecny monitoring. Żyjemy w takich czasach, w których ludzie zachowują się jak roboty, wszędzie internet, komórki i cały czas inwigilacja – mówi dziś socjolog.
- Klub stanowią tak naprawdę kibice. Kluby, które nie mają kibiców, to takie martwe twory za życia. Znamy wiele klubów, które były słynne tylko dzięki kibicom. Teraz londyńska Chelsea to są wielkie pieniądze. Ale w latach 80. to był klub znany głównie chuligaństwa, o czym mówi świetna książka „Hoolifan” – stwierdza dr Dudała.
Wspólnotę kibicowską stanowią według jego definicji sami kibice, herb, barwy i opowieści przekazywane z pokolenia na pokolenie, które stają się mitami i legendami. Wartości wyznawane przez kibiców Zagłębia Sosnowiec oddaje fragment piosenki zespołu Horrorshow „Jesteśmy z Sosnowca”:
Nie mieszkam w Paryżu,
moje miasto to nie jest Los Angeles.
Nie jest to Sztokholm i nie jest to Londyn,
a ja nie jestem świński blondyn.
Moje miasto nie leży w żadnych górach,
moje miasto to nie jest zapadła dziura.
Nie ma tutaj nic, ale to jest moje miasto
i tutaj chcę żyć!
Tymczasem zdaniem socjologa kibica tradycyjnie rozumianego kibica próbuje się dziś zastępować konsumentem widowisk sportowych. I często to się udaje. - To nie jest tak, że kibice angielscy są ciency. Myślę, że są bardzo nieciency. Tylko tam są bardzo wysokie ceny biletów i totalna inwigilacja – mówi Dudała.
W Polsce kibicom Legii Warszawa udało się obronić przed próbą zniszczenia ich przez koncern ITI, właściciela ich klubu, a także telewizji TVN. W ostatnich latach bardzo wzrosła świadomość kibiców. - Dużo osób angażuje się w szczytne akcje, jest zainteresowanie najnowszą historią Polski, Żołnierzami Wyklętymi, zaangażowanie w obchody Powstania Warszawskiego. Dla jednych to jest tylko powierzchowna moda, można założyć koszulkę, nie wiedząc nawet kto na niej jest. Ale inny zajrzy potem do jakiejś książki, coś przeczyta, zacznie się dowiadywać. Więc nawet jeśli to jest moda, to jest to dobra moda – ocenia socjolog. Ale są też minusy zmian na stadionach. - Co raz więcej plastiku, przewidywalności, schematyzmu, reżyserki – mówi.
Co ciekawe, Dudała miał okazję poznać Donalda Tuska, gdy robił z nim wywiad, zanim ten został premierem. I wiedział on sporo o kibicach. - Chyba z godzinę rozmawialiśmy o kibicowaniu. Duże wrażenie zrobił na nim film Football Factory o kibicach Chelsea i Millwall. Później, jak wiemy wszyscy, postanowił walczyć z kibolstwem, być może po to, żeby mu wzrosło poparcie w sondażach. Myślę, że na tym bardzo stracił – ocenia dziś.
(mn)