Nawet sześć godzin trzeba czekać po stronie brytyjskiej na wjazd na prom płynący przez kanał La Manche. Korki ciągną się na wiele kilometrów przed dojazdem do Dover.
Zarówno władze portu w Dover, jak i rząd brytyjski winą za tę sytuację obarczają stronę francuską, która nie zapewniła wystarczającej liczby funkcjonariuszy kontrolujących osoby wjeżdżające do kraju.
Doug Bannister, szef portu w Dover, powiedział, że władze francuskie zostały uprzedzone o skali spodziewanego ruchu pasażerskiego w ten weekend w związku z rozpoczynającym się szczytem urlopowym, a mimo to, nie zapewniły wystarczającej liczby personelu. Poinformował też, że sytuacja nieco poprawiła się w porównaniu z porankiem i kolejka samochodów przynajmniej zaczęła się poruszać, ale nie jest w stanie powiedzieć, jak długo potrwa rozładowanie korka.
Operator promów pływających przez La Manche, firma P&O Ferries, zalecił podróżnym, aby przeznaczyli co najmniej sześć godzin na przejście wszystkich kontroli bezpieczeństwa oraz by z racji dłuższego oczekiwania przybyli zaopatrzeni w jedzenie oraz wodę.
„Jesteśmy głęboko sfrustrowani tym, że personel na francuskiej granicy w nocy i wczesnym rankiem był w godnym ubolewania stopniu niewystarczający, aby sprostać naszemu przewidywanemu zapotrzebowaniu. Wiemy, że zasoby są ograniczone, ale popularność Dover nie jest zaskoczeniem” - napisano w oświadczeniu wydanym przez brytyjski port.
Polecamy Nasze programy
Wiadomości
Najnowsze
Kurski: jednego dnia Sutryk popiera Trzaskowskiego, drugiego przychodzi po niego CBA. To sprawka Tuska.