Braun: Nie róbcie ze mnie ruskiego agenta
Gościem Ryszarda Gromadzkiego w programie Telewizji Republika ,,W punkt\'\' był Grzegorz Braun, reżyser, polityk – Dwucyfrowy wynik to znaczy, że mniej już dać nie mogli, bo wyniki ogłosili dopiero dziś przed południem. Każdy kto jest świadom, chociaż odrobinę tych rzeczy, rozumie, że jeżeli są wybory w mieście i wyników nie znamy do przedpołudnia następnego dnia, to znaczy, że wybory są skręcone - powiedział w programie.
– Jesteśmy świeżo po ogłoszeniu wyniku wyborów na prezydenta Gdańska - zaczął Ryszard Gromadzki.
– I jak się panu podobają? Kandydatka POPiS-u wygrała. Powinniście być w skowronkach. Jest to kandydatka wstawiona na to stanowisko przez aktualnego premiera, który ją nominował na fali tych sztucznie napompowanych uniesień nominował na komisarz zarządzającą Gdańska a następnie gremialne zaniechania także ze strony warszawskich mediów zapewniły reelekcje tej właśnie pani.
Chciałbym pana zapytać o komentarz do pańskich wyników, 12 procent w wyborach - mówił Grzegorz Braun.
– Chyba pan dostrzega w tym zdarzeniu fenomenalny sukces, jak na kandydata, którego tam w ogóle miało nie być, gdyż monopoliści partyjni umówili się na feudalne dziedziczenie, przekazanie władzy ponad głowami obywateli. Jak na to, że wszyscy mi tam prognozowali, że zostanę zjedzony przez wierzący układ gdański, że w ogóle nie zbiorę podpisów. Jak na to wszystko, dwucyfrowy wynik to znaczy, że mniej już dać nie mogli, bo wyniki ogłosili dopiero dziś przed południem. Każdy kto jest świadom, chociaż odrobinę tych rzeczy, rozumie, że jeżeli są wybory w mieście i wyników nie znamy do przedpołudnia następnego dnia, to znaczy, że wybory są skręcone - dodał gość Telewizji Republika.
– W sytuacji, jaka panowała w Gdańsku, wyznaczanie kandydata Prawa i Sprawiedliwości, byłoby dosyć mało skuteczną strategią prawdopodobnie - zauważył Ryszard Gromadzki.
– To jest właśnie takie zdroworozsądkowe podejście, które tworzy ten stan żałosny, który w Gdańsku jest szczególnie jaskrawo widoczny. Skoro już się nie wystawia własnego kandydata, to można by przynajmniej nie przemilczać i nie przyprawiać o śmierć cywilną tego kandydata, który sam staje w szranki - ocenił Grzegorz Braun.
– Tutaj w tej telewizji etatowo robicie ze mnie ruskiego agenta a Czerska i Wiertnicza w swoim czasie robiły ze mnie faszystę. W Gdańsku nadzwyczaj miła atmosfera, mnóstwo ludzi ucieszona tym faktem, że wreszcie w przestrzeni publicznej padają jakieś normalne słowa i mówi się normalnym polskim językiem, nazywa się rzeczy po imieniu - dodał.
Grzegorz Braun odniósł się także do wywiadu, którego udzielił ,,Sputnikowi'', z którego powodu często bywa nazywany ''ruskim agentem'' - Gdyby pańscy koledzy usilnie namawiali mnie na wywiad rzekę, na pewno wziąłbym to pod uwagę. Ja rozmawiam z tym, z kim mi się podoba. Z panem mi się podoba rozmawiać i rozmawiamy - powiedział Braun.
– Dziękuję. Wrócę do jednego ze stwierdzeń, którego użył pan w wywiadzie. Powiedział pan, że dostrzega potrzebę napisania historii relacji polsko-rosyjskich na nowo - powiedział redaktor prowadzący.
– Generalnie Polacy z pokolenia na pokolenie karmieni są historią urojoną, zafałszowaną. Pół biedy, kiedy to robią cenzorzy czerwoni, brunatni czy tęczowi od poprawności politycznej. Cala bieda jest wtedy, kiedy polscy patrioci w najlepszej wierze przejmują takie urojone wizję i potem bronią ich do upadłego - powiedział gość Republiki.