Andrzej M. już rok temu pisał o korupcji na swoim blogu

Andrzej M., były dyrektor Centrum Projektów Informatycznych wziął kilka milinów złotych łapówek, ustawiał przetargi na informatyzację m.in. Ministerstwa Spraw Wewnętrznych oraz Komendy Głównej Policji. W zamian za łagodniejszy wymiar kary zgodził się współpracować ze śledczymi. Jednak na swoim blogu już dawno opisał, jak wyglądają mechanizmy korupcyjne w polityce.
„Czy są jeszcze tacy politycy, którzy byliby w stanie uprawiać sztukę rządzenia dla wspólnego naszego dobra? A i może są…, tylko ja ich jeszcze nie spotkałem, nawet w telewizorze” – pisał Andrzej M. Według niego jeśli „masz pieniądze, masz też kolegów”, a jeżeli ktoś jest w polityce, staje się narzędziem trendów biznesowych oraz ma sporo wpływowych kolegów.
Wedle opinii byłego dyrektora CPI „im wyżej w polityce, tym lepiej – większe są też profity”. Zdaniem Andrzeja M. jeśli ktoś angażuje się politycznie, wtedy „liczą się z tobą, niekiedy werbują cię, co skutkuje rozkwitem umówionego biznesu”. „Na szczycie jest stanowisko w rządzie. Masz posadę i pociągającą perspektywę protekcji oraz bardzo wielu majętnych nierzadko kolegów” – pisał.
„Jesteś politykiem - to masz pieniądze i nieograniczoną oraz nieskrępowaną perspektywę ich zwielokrotniania, niekoniecznie dla dobra nas wszystkich” – wyjaśniał bez ogródek jeden z głównych bohaterów infoafery.
mk, dziennik.pl, fot. Flikr.com/dierk schaefer/CC