Agresja "Strajku Kobiet" nie ustaje. Jedna osoba zatrzymana, siedem z mandatami
We wtorek rzecznik stołecznej policji Sylwester Marczak poinformował, że w trakcie poniedziałkowego protestu funkcjonariusze zatrzymali jedną osobę za znieważenie i wystawili siedem mandatów za łamanie obostrzeń oraz tamowanie ruchu.
W poniedziałek w stolicy odbył się kolejny protest przeciwników zmian prawa aborcyjnego. Po godz. 18 kilkaset osób zebrało się przed Ministerstwem Edukacji Narodowej. Zebrani domagali się dymisji ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka. Kilka osób usiadło na ulicy. Interweniowała policja.
Po godz. 19. manifestacja sprzed siedziby MEN przeniosła się przed Trybunał Konstytucyjny. Grupa kilkuset pikietujących zablokowała również plac Unii Lubelskiej.
Po drodze, w niektórych miejscach przejście demonstrantów było blokowane przez policję. Manifestującym udało się jednak dotrzeć na ul. Książęcą, gdzie kilkanaście osób usiadło na jezdni i próbowało ją zablokować. Otoczyła ich policja. W odpowiedzi tłum zaczął skandować "Puśćcie ich" oraz "Mamy prawo protestować". Po godz. 22. demonstranci zaczęli się rozchodzić.
W środę rzecznik stołecznej policji przekazał, że w trakcie poniedziałkowego protest funkcjonariusze zatrzymali jedną osobę za znieważenie i wystawili siedem mandatów za łamanie obostrzeń i tamowanie ruchu. Dodał też, że funkcjonariusze sporządzili 55 wniosków o ukaranie do sądu i 50 notatek do sanepidu.
Protesty w całej Polsce trwają od 22 października i są wyrazem sprzeciwu wobec zaostrzenia przepisów antyaborcyjnych. Wywołało je orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, który stwierdził, że przepis tzw. ustawy antyaborcyjnej z 1993 r., zezwalający na aborcję w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu, jest niezgodny z konstytucją. Głównym inicjatorem akcji protestacyjnych jest Ogólnopolski Strajk Kobiet.