Andrzej Duda: możemy zastąpić Niemców w partnerstwie z USA

Jeżeli Niemcy nie chcą partnerstwa ze Stanami Zjednoczonymi, my bardzo chętnie partnerstwo ze Stanami Zjednoczonymi przyjmiemy - powiedział w wywiadzie prezydent Andrzej Duda. Odniósł się w ten sposób do słów przyszłego kanclerza Friedricha Merza, który chce budować niezależność UE od USA.
Prezydent Andrzej Duda został zapytany w Polsat News o słowa lidera konserwatywnego blok CDU/CSU Friedricha Merza, który pretenduje do stanowiska kanclerza federalnego Niemiec. Merz ocenił, że należy budować niezależność Unii Europejskiej, która jest poza zainteresowaniem Donalda Trumpa. Duda odparł, że w takim razie on proponuje, "żeby Niemcy oddali nam swoje relacje ze Stanami Zjednoczonymi".
"Jeżeli Niemcy nie chcą wojsk amerykańskich, nie chcą partnerstwa ze Stanami Zjednoczonymi, my bardzo chętnie partnerstwo ze Stanami Zjednoczonymi przyjmiemy. Ja jako prezydent Rzeczypospolitej z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć tak: jestem zainteresowany tym, żeby ta cała współpraca, którą Niemcy mają ze Stanami Zjednoczonymi, została przetransferowana do Polski. Bardzo chętnie" - powiedział prezydent.
Bez USA?
Duda był pytany także o słowa Merza, który wyraził wątpliość, czy do czasu czerwcowego szczytu NATO w Hadze, Sojusz będzie nadal w obecnej formie. Przywołane zostały też słowa prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, według którego w Kijowie powinno powstać "drugie NATO", jeśli Sojusz nie chce przyjąć Ukrainy.
"NATO bez Stanów Zjednoczonych? (...) Wszystko jest możliwe, tylko jaki to ma sens? Jeżeli będzie jakiś sojusz bezpieczeństwa bez Stanów Zjednoczonych, to w istocie, w moim przekonaniu, jego gwarancje bez najsilniejszego na świecie mocarstwa będą po prostu iluzoryczne" - ocenił prezydent.
Pytany o pomysł powstania wspólnej armii w ramach Unii Europejskiej Duda powiedział, że dla niego "wiarygodnym sojusznikiem są przede wszystkim Stany Zjednoczone, które wielokrotnie w ciągu ostatnich stu lat pokazywały, że kiedy wracają do gry, to są w stanie przerwać każdy konflikt zbrojny, zakończyć go".
"To obserwowaliśmy w czasie I wojny światowej, to obserwowaliśmy w czasie II wojny światowej, dokładnie tutaj w Europie. Kiedy przychodziła armia Stanów Zjednoczonych, to rzeczywiście była w stanie przechylić szale na stronę, po której walczyła, i w efekcie zwyciężała. I przede wszystkim, co najważniejsze, co już wszyscy pamiętamy, że (...) tak naprawdę Stany Zjednoczone wygrały dla Europy i dla świata zimną wojnę. Dzięki skutecznej polityce prezydenta Ronalda Reagana" - podsumował prezydent.
Jest porozumienie ws. ambasadorów
Prezydent Duda był pytany również w kontekście sytuacji międzynarodowej, czy to nie jest moment przełomowy aby porozumieć się z premierem Donaldem Tuskiem w sprawie ambasadorów.
Prezydent podkreślił, że jest porozumienie w tej sprawie.
"Jest porozumienie w tej sprawie, ponieważ minister spraw zagranicznych (Radosław Sikorski) przywraca tę standardową procedurę, która rozpoczyna się od wstępnej akceptacji kandydatury przez prezydenta" - powiedział Duda.
Jak dodał, jest gotów prowadzić procedury nominacji ambasadorskich, "bo nie chodzi o to, żeby je blokować, tylko żeby nie naruszano prerogatyw konstytucyjnych prezydenta".
MSZ zna zastrzeżenia
Prezydent przekazał, że szef MSZ co do niektórych kandydatur zna jego zastrzeżenia oraz ich motywacje. Nie mniej, jak zaznaczył, większość nominacji jest w stanie podpisać. Dodał, że jeśli tylko odpowiednie dokumenty trafią na jego biurko, podejmie odpowiednie kroki w tej sprawie.
"Po prostu rząd wrócił do normalnej, uczciwej, rzetelnej procedury, która zawsze była realizowana" - powiedział prezydent.
Konflikt na linii MSZ-prezydent w sprawie ambasadorów zaczął się w marcu 2024 roku, kiedy minister Sikorski zdecydował, że ponad 50 ambasadorów zakończy misję, a kilkanaście kandydatur zgłoszonych do akceptacji przez poprzednie kierownictwo resortu zostanie wycofanych. Po decyzji MSZ Andrzej Duda ogłosił, że "nie da się żadnego ambasadora polskiego powołać, ani odwołać bez podpisu prezydenta". Z powodu braku porozumienia z MSZ w miejsce odwołanych ambasadorów prezydent odmawiał nominacji następców.
W miejsce ambasadorów, którzy opuścili placówki, ale nie zostali formalnie odwołani przez prezydenta, trafili wskazani przez MSZ dyplomaci, którzy ze względu na konflikt nie mają statusu ambasadorów, lecz charge d'affaires - taka sytuacja jest np. w USA, gdzie Bogdan Klich zastąpił Marka Magierowskiego, czy na Ukrainie, gdzie Piotr Łukasiewicz zastąpił Jarosława Guzego.
Źródło: PAP
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Jesteśmy na Youtube: Bądź z nami na Youtube
Jesteśmy na Facebooku: Bądź z nami na FB
Jesteśmy na platformie X: Bądź z nami na X