Schorowana i niesamodzielna 80-letnia kobieta Płocka, chora na Covid-19, została pozostawiona sama w domu. Służby ratownicze zabrały do szpitala jej męża, a o niej, samej i potrzebującej, nikogo nie powiadomiono.
O tym, że kobieta wymaga opieki dowiedziano się dopiero po dwóch dniach. Starsza pani nie była w stanie nawet samodzielnie obsłużyć telefonu.
"Jak oddycha, to żyje", takie słowa miał usłyszeć siostrzeniec kobiety od płockiego dyspozytora pogotowia.
Mąż kobiety został wcześniej zabrany specjalną covidową karetką do szpitala. Jej polecono teleporadę, choć kobieta nie była w stanie samodzielnie funkcjonować bo była niepełnosprawna umysłowo.
Nie poinformowano nawet rodziny ani krewnych kobiety o zdarzeniu.
80-latka od czterech lat nie opuszczała mieszkania i znajdowała się pod stałą opieką męża. Kobieta nie jest w stanie zadbać o siebie.
Rodzina dowiedziała się o tym dopiero po dwóch dniach.
Obawiając się, że kobieta może być także zakażona rodzina skontaktowała się z płockim sanepidem, by zorganizować test 80-latce.
Instytucja prawie jednak nie działała, bo pracują tylko cztery z 40 osób, a reszta jest chora lub na kwarantannie. W płockim Sanepidzie wykryto bowiem koronawirusa.
Sprawa znalazła szczęśliwy finał dzięki zapobiegliwości siostrzeńca kobiety. Mogła skończyć się jednak tragicznie.