Minęło już blisko 10 miesięcy od zamachu w Berlinie. Tunezyjczyk Anis Amri porwał wówczas ciężarówkę polskiej firmy i wjechał nią w tłum. W zamachu zginął m.in. polski kierowca. Ariel Żurawski, właściciel ciężarówki - prywatnie kuzyn ofiary - do tej pory nie otrzymał odszkodowania. 10 tys. euro, które proponują Niemcy, to dla niego za mało.
- Szczegółami zajmuje się mój prawnik, ale mówiąc w skrócie, gdybyśmy przyjęli te pieniądze, najprawdopodobniej zablokowaliśmy sobie drogę do odzyskania większej kwoty - wyjaśnia Wirtualnej Polsce Żurawski. - Przyjmiemy je, jeśli dostaniemy zapewnienie, że to nie koniec naszych możliwości walki o pełne odszkodowanie - dodaje.
Firma Ariela Żurawskiego poniosła straty, bo zniszczone w zamachu auto nie zarabiało. Przez 4 miesiące przetrzymywały je niemieckie służby, a ostatecznie i tak zostało zutylizowane. Mężczyzna twierdzi, że stracił nawet 100 tys. euro i nie wyklucza wejścia na drogę sądową przeciwko Niemcom. - Chcemy tego uniknąć, ale do tej pory słyszeliśmy, że nic więcej nam się nie należy. W Niemczech tworzy się jednak nowy rząd, liczymy jeszcze, że uda nam się porozumieć - przekonuje.