Bezczelność! Zdaniem niemieckiego dziennikarza, Polsce nie należą się reparacje, bo "otrzymała niemieckie ziemie wschodnie"
Według Thomasa Urbana, stałego publicysty Süddeutsche Zeitung, Polsce nie należą się żadne reparacje za dokonane przez jego rodaków zbrodnie wojenne - ludobójstwo, zniszczenia, grabieże, gdyż Niemcy miały za nie zapłacić "rezygnacją z ziem wschodnich” na rzecz Polski. Powiedzieć, ze niemiecki żurnalista jest bezczelny, to nic nie powiedzieć. W przypadku Urbana można także mówić o sporych deficytach w wiedzy ogólnej, a zwłaszcza w historii.
Przypomnijmy kilka faktów, o których Urban chciałby najwyraźniej zapomnieć, bo są i dla niego i jego protektorów niewygodne.
Powierzchnia II Rzeczypospolitej wynosiła 1 września 1939 roku (dnia, w którym rodacy Urbana najechali nasz kraj) 389 720 km kw. W wyniku II wojny światowej, rozpoczętej przez rodaków herr Urbana (działających przez blisko dwa lata w sojuszu z Rosją Sowiecką), obecne terytorium Polski wynosi 312 696 km kw. Polska po roku 1945 jest więc mniejsza o ponad 77 tys. km kw. Obszarowo straciliśmy więcej niż wynosi łączna powierzchnia Holandii, Belgii i Luksemburga! Tyle o naszych "zyskach" terytorialnych. Jest jednak jeszcze coś. O tym, że Polska otrzymała dawne terytoria niemieckie do linii Odry, a także południową część Prus Wschodnich (o łącznej powierzchni 101 tys. km kw.) zadecydował de facto Stalin, który "przy okazji" przyłączył, już oficjalnie, do Związku Sowieckiego okupowane po 17 września 1939 roku (gdy ten najlepszy sojusznik rodaków pana Urbana zaatakował II RP) nasze kresy wschodnie (o łącznej powierzchni blisko 180 tys. km kw.).
Utrata ziem zaodrzańskich przez Niemcy nie jest więc żadnym zadośćuczynieniem z ich strony, bo zresztą nie one o tym decydowały, a można ją uznać jedynie (jeżeli już) za skromną rekompensatę za utratę przez Polskę o wiele większego obszaru na wschodzie. Gdyby rekompensata miała być pełna to (uwaga, panie Urban) polska granica zachodnia powinna przebiegać nie na Odrze i Nysie Łużyckiej, a na Łabie.
Wróćmy do tekstu Thomasa Urbana, który zamieścił w grudniowym numerze magazynu politycznego "Cicero". Zaczyna go Urban od słów uznania wobec Donalda Tuska, choć zauważa, iż „powrót do demokracji okazał się gigantycznym zadaniem, które jest o wiele trudniejsze niż spodziewali się nawet notoryczni sceptycy wśród jego doradców”. Po laudacji pod adresem protegowanego Niemiec, Urban przypuścił bezczelny atak na prezydenta Andrzeja Dudę, który „stawia na konfrontację i czuje się administratorem spuścizny PiS”.
Prawo i Sprawiedliwość są dla Urbana wcieleniem zła; mimo woli nasuwają się tu historyczne reminiscencje.
Żurnalista stwierdza z pewnym ubolewaniem, że „antyniemiecka kampania PiS ma do dziś polityczne następstwa: Tusk robi wszystko, aby zapobiec wrażeniu, że dobrze współpracuje z Berlinem”.
Urban krytykuje następnie artykułowane przez Polskę żądania dot. reparacji wojennych.
Zdaniem publicysty, kanclerz Olaf Scholz i szefowa MSZ Niemiec Annalena Baerbock nie wyjaśnili polskim władzom, iż w Berlinie panuje ponadpartyjna zgoda co do tego, że „rezygnacja z niemieckich ziem wschodnich” na rzecz Polski jest z ich punktu widzenia odszkodowaniem za zniszczenia i zbrodnie w czasie wojny i okupacji.
Co nie wyjaśnił Scholz - dopowiedział Urban.
Źródło: dw.com, kresy.pl, x.com/Zygfryd Czaban
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.