Tusk nie pojawił się na spotkaniu w sprawie Ukrainy, bo... dopilnował tego osobiście Scholz
Spotkanie przywódców najważniejszych państw w sprawie losów Ukrainy odbyło się bez obecności polskich przedstawicieli. Były prezydent Estonii Toomas Ilves stwierdził: "Scholz osobiście blokował udział Polski".
W Berlinie miało miejsce czterostronne spotkanie z udziałem prezydenta USA Joe Bidena, prezydenta Francji Emmanuela Macrona, kanclerza Niemiec Olafa Scholza oraz premiera Wielkiej Brytanii Keira Starmera. Tematem rozmów były możliwości zakończenia wojny Rosji z Ukrainą, a także sytuacja na Bliskim Wschodzie.
Po spotkaniu wydano wspólną deklarację, opublikowaną przez niemiecki rząd, w której przywódcy zapewnili o wspólnej "determinacji" w wspieraniu Ukrainy, która walczy z rosyjskim agresorem. Poinformowali także, że zrobią wszystko, żeby Kijów osiągnął sprawiedliwy i trwały pokój – oparty na prawie międzynarodowym.
Spotkanie odbyło się również w tym formacie na poziomie ministrów obrony.
Obowiązkowa obecność Polski
Zarówno zagraniczni, jak i polscy komentatorzy zauważyli, że skład spotkania był ograniczony i zabrakło na nim przedstawiciela Polski, która jest największym krajem przyfrontowym. Edward Hunter Christie, były urzędnik NATO współpracujący z Fińskim Instytutem Spraw Międzynarodowych (FIIA), skomentował, że "Stary format 'Quad' jest zbyt wąski dla dzisiejszej Europy i jej współczesnych wyzwań. Musi być tam Polska, przynajmniej ze względu na jej centralne znaczenie dla bezpieczeństwa wschodniej flanki NATO."
Constanze Stelzenmüller, dyrektor Centrum ds. Stanów Zjednoczonych i Europy, dodała, że czterostronny format nie odzwierciedla już europejskiej rzeczywistości obronnej. Jan Piekło, były ambasador RP w Kijowie, wskazał, że Polska, Rumunia oraz liderzy krajów nordyckich i bałtyckich lepiej rozumieją rosyjskie zagrożenie i są silnie zaangażowani w pomoc Ukrainie. "Potrzebujemy dzisiaj innego formatu" - napisał Piekło.
Polska blokowana przez Scholza
Toomas Ilves, były prezydent Estonii, skomentował sytuację w mediach społecznościowych, twierdząc, że "Scholz osobiście blokował udział Polski". Jego wypowiedź wywołała szerokie echo w Polsce.
Marcin Przydacz, były wiceminister spraw zagranicznych, stwierdził: "Do zeszłego roku Polska prowadziła wobec Niemiec politykę podmiotową. Przeciwieństwem podmiotowej jest polityka przedmiotowa." Radosław Fogiel, poseł PiS, dodał, że "Niewykluczone, [Scholz] uznał, że on przedstawi interesy Niemiec, a Polskę Tuska się tylko poinformuje."
Sergej Sumlenny, niemiecko-ukraiński ekspert ds. Europy Wschodniej, podkreślił, że "Olaf Scholz jest największym wewnętrznym zagrożeniem dla Europy".
Źródło: niezależna.pl
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.