"Wolne Głosy" o akcji protestacyjnej "rondo" z 1981 r.
Gośćmi programu „Wolne Głosy” Ireneusz Kosmahl, organizator akcji „rondo” z 1981 r. i Grzegorz Wołk historyk z IPN-u.
– Cała akcja zaczęła się od tego, że w całym kraju "Solidarność" zaczęła organizować protesty głodowe, polecenia odgórne władzy komunistycznej mówiły, że należy odbierać ludności dodatki i zapasy żywieniowe. Otrzymałem telefon od prof. Kropiewnickiego, z Łodzi, który był przewodniczącym. Dowiedziałem się, że w Łodzi rozpoczęły się protesty, wezwał Warszawę do dołączenia – twierdzi Ireneusz Kosmahl.
– Władze początkowo zgodziły się na protest, który był zgłoszony wraz z trasą przejazdu. Dopiero na miejscu okazało się, że kolumna została zablokowana na rondzie, co okazało się początkiem trzydniowego protestu. Do dzisiaj nie wiemy kto wydał polecenie blokady. Historycy nie odnaleźli tej informacji. Nie ma niestety śladów, możemy domiemywać, że była to decyzja na szczeblu komitetu centralnego. To mógł być efekt jakiejś walki frakcji. Przypominam, że kolumnada miała przejechać pod gmachem KC. Może górę wzięła nadgorliwość i obawa o potencjalne podpalenie gmachu? Były już w historii takie przypadki – dodaje Grzegorz Wołk.
– O wszystkim decydowała partia, czyli Kiszczak i Jaruzelski. To oni zadecydowali o blokadzie naszego protestu. Oni chcieli żebyśmy zawrócili. Po krótkiej naradzie zdecydowaliśmy, zostaniemy na rondzie. Rozmieściliśmy ciężarówek, było ponad 150 ciężarówek, ponad 100 autobusów. Ze strony MZK były pewne opóźnienia, jak się okazało w przyszłości, przewodniczącym „Solidarności” w MZK był oficer bezpieki. Najpierw pojawił się Kuroń i ludzie z regionu. W regionie doszło do sporu, czy protest kontynuować czy go wygasić. Ja zostałem aresztowany, przewieziony na Rakowiecką, gdzie próbowano mnie zastraszyć. Później okazało się, że rozstawione były uzbrojone oddziały milicji, wystawiono gigantofony, które wydawały dźwięki, które utrudniały myślenie. Wpadłem na pomysł, że trzeba wyłączyć prąd, co zrobiliśmy – informuje organizator protestu.
– Przygotowania do wprowadzenia stanu wojennego były bardzo zaawansowane. Tak naprawdę możemy wspominać blokadę jako spektakularne zdarzenie, które nie miało jednak dużego wpływu na rzeczywistość – zakończył Grzegorz Wołk.