Waga porcji, mały druk... na co jeszcze uważać?
Sezon jarmarków bożonarodzeniowych ruszył pełną parą. Choć świąteczna atmosfera przyciąga tłumy, coraz więcej osób narzeka na horrendalne ceny.
W sieci nie brakuje zdjęć „paragonów grozy”, które pokazują, że zakup świątecznych specjałów może mocno nadszarpnąć domowy budżet. Co więcej, sprzedawcy stosują triki, które potrafią dodatkowo „naciągnąć” klientów.
Świąteczna drożyzna: z roku na rok coraz drożej
Jarmarki bożonarodzeniowe w Polsce, choć piękne i klimatyczne, od dawna kojarzą się z wysokimi cenami. W Krakowie, jednym z najpopularniejszych miejsc, za grzane piwo czy wino trzeba zapłacić ponad 25 zł, a pajda chleba ze smalcem kosztuje 20 zł. Ceny pierogów mogą sięgać aż 52 zł za porcję, a zupy kosztują od 15 do nawet 45 zł. Najtańsze pozostają grillowane serki góralskie, których cena wynosi od 8 do 14 zł.
Choć wysokie ceny tłumaczy się m.in. rosnącymi kosztami prądu, wynajmu stoisk i półproduktów, nie brakuje sytuacji, w których klient musi zapłacić więcej, niż się spodziewał.
Haczyk w menu: co ukrywają sprzedawcy?
Wiele stoisk oferuje produkty w pozornie atrakcyjnych cenach. Jednak, jak zauważyli dziennikarze serwisu o2.pl, rzeczywistość może być zupełnie inna. Na jednym z krakowskich stoisk cena golonki, szaszłyka czy kiełbasy była podana jako 25 zł. Dopiero po bliższym przyjrzeniu się menu okazało się, że ceny dotyczą jedynie 100 gramów produktu.
„Wzięłam grillowaną kiełbasę. Porcja wyglądała solidnie, więc szarpnęłam się jeszcze na kapustę za 15 zł” – opowiada jedna z klientek. Jak relacjonuje, łączny rachunek wyniósł aż 70 zł.
Na co uważać na jarmarku?
Przed zakupem warto dokładnie sprawdzić, co i za ile kupujemy. Wiele stoisk stosuje mały druk, który może wprowadzać klientów w błąd. Przy stoiskach z grillem szczególnie należy zwracać uwagę na wagę podanej porcji.
Jarmarki bożonarodzeniowe to wyjątkowa okazja, by poczuć świąteczny klimat, ale warto zachować czujność i kontrolować wydatki, by nie wrócić do domu z pustym portfelem.
Źródło: Goniec.pl