Złoty jest ostatnio słabszy niż w przeszłości. Powodem są działania Narodowego Banku Polskiego, który w osłabianiu krajowej waluty widzi szansę na szybsze wyjście z kryzysu gospodarczego.
NBP podjął ostatnio działania zmierzające do osłabienia złotówki.
Najprawdopodobniej jego celem było wykazanie wyższego zysku z wyceny rezerw walutowych. Ustawowo 95 proc. zysku banku centralnego trafia do budżetu państwa. Pieniądze te będą bardzo potrzebne rządowi do walki z ekonomicznymi skutkami pandemii.
Dziś za wszystkie główne waluty płacono kilka groszy mniej niż 31 grudnia, ale kursy nadal są wyraźnie wyższe niż w połowie zeszłego miesiąca.
W ostatnich dniach 2020 roku prezes NBP Adam Glapiński nie wykluczył, że RPP wkrótce obniży stopy procentowe. Eksperci nazwali powyższą deklarację "werbalną interwencją", której głównym celem było dodatkowe osłabienie złotego, potrzebne bankowi centralnemu do wykazania zysku z rewaluacji rezerw walutowych.
NBP 18 grudnia sprzedawał złotego, by obniżyć jego wartość względem euro.
Jednocześnie Eryk Łon z Rady Polityki Pieniężnej przypominał, że celem interwencji walutowej jest poprawianie rentowności eksportu, a inny członek RPP Jerzy Żyżyński mówił o koniecznym wspieraniu przez NBP polityki rządu.
Osłabiło to złotego o kilka groszy w relacji do wszystkich podstawowych walut. Kurs euro najpierw wzrósł z 4,43 zł do ponad 4,51 zł, by ustabilizować się na poziomie 4,47 zł. Jednak tuż przed Bożym Narodzeniem złoty zaczął odzyskiwać siłę.
Do kolejnego bardzo wyraźnego osłabienia złotego doszło 29 grudnia. To też mógł być efekt interwencji NBP na rynku walutowym.
W Sylwestra przed południem za euro płacono więcej niż 4,61 zł, za dolara ponad 3,75 zł, za franka szwajcarskiego 4,26 zł, a za funta brytyjskiego 5,12 zł.