Czy Unia Europejska zdoła ocalić gospodarkę? Deregulacja jako ratunek

Przez lata Unia Europejska skrupulatnie budowała labirynt regulacji, który skutecznie spowolnił, a w niektórych sektorach wręcz dobił europejski biznes. Teraz, gdy Zielony Ład chwieje się w posadach, Stany Zjednoczone z Donaldem Trumpem na czele stawiają na protekcjonizm, a Chiny umacniają swoją dominację – Bruksela nagle dostrzega potrzebę... deregulacji.
Komisja Europejska planuje zmiany w ramach pakietu Clean Industrial Deal, które rzekomo mają uratować sytuację. To ma być cudowne antidotum na gospodarczą agonię Europy. Tematem zajmuje się dzisiaj portal money.pl
Plan zakłada „zwiększanie ilości energii odnawialnej” i jednoczesne „zmniejszanie importu” – a wszystko to w sytuacji, gdy ceny energii w Europie są nawet trzykrotnie wyższe niż w USA. Zaiste, plan godny noblistów z biurokratycznych gabinetów.
Jak podaje money.pl, unijni liderzy coraz mocniej naciskają na Komisję, by ta wreszcie wprowadziła korekty w Zielonym Ładzie. W obliczu rosyjskiej agresji, dominacji Chin i amerykańskich przewrotów politycznych, Europa musi przestać udawać, że jej przedsiębiorcy poradzą sobie z kolejnymi obciążeniami.
Rewizja ETS – gdy biurokraci próbują naprawić to, co sami zepsuli
Jednym z głównych punktów programu ratunkowego Brukseli jest zapowiedź rewizji systemu handlu uprawnieniami do emisji CO2 (ETS) w 2026 roku. Portal przytacza narrację rządu, że ETS, który miał „motywować do przechodzenia na czystą energię”, w praktyce doprowadził do wywindowania cen i zdławienia konkurencyjności.
- Póki co dyrektywa w tej sprawie przewiduje co najwyżej roczną derogację i tej linii do niedawna sztywno trzymali się urzędnicy w Brukseli
- puentuje portal, jakby niedowierzając zapowiedziom KE, ponieważ wszystko może mieć związek z trwającą w Polsce kampanią prezydencką.
Po wyborach wszystko może wrócić na dotychczasowe tory. Tym samym okaże się, że zabijające gospodarkę podatki od energii – w tym ETS – nadal będą hamować rozwój biznesu, który coraz częściej spogląda na inne kontynenty, w tym na Stany Zjednoczone.
Podatki energetyczne: Bruksela oddaje część władzy?
Kolejną niespodzianką - na dziś należy uznać, że głównie przedwyborczą, choć opowiadaną z pozycji Brukseli - ma być bardziej elastyczne podejście do obciążeń podatkowych na energię.
Według money.pl Komisja Europejska rozważa przekazanie władzy w tej kwestii państwom członkowskim. To, co jeszcze niedawno było nie do pomyślenia, teraz miałoby stać się koniecznością. Zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe, a instytucje UE przyzwyczaiły już biznes i państwa członkowskie, że zamiast decentralizować, wolą centralizację.
CBAM – biurokratyczny potwór do korekty
Trzecim istotnym elementem, który Komisja Europejska może wkrótce ogłosić, jest zapowiedź zmian w zakresie tzw. granicznego podatku węglowego (CBAM). Propozycje te miałyby obejmować zwiększenie elastyczności oraz uproszczenie procedur administracyjnych, co w teorii mogłoby ułatwić wdrażanie tego mechanizmu i dostosowanie go do zmieniających się warunków rynkowych.
Jednak należy podchodzić do tych zapowiedzi ze sceptycyzmem – niewykluczone, że to jedynie deklaracje bez realnego przełożenia na działania, szczególnie w kontekście zbliżających się wyborów prezydenckich w Polsce w maju, które mogą wpłynąć na faktyczny kierunek polityki w tym obszarze.
- W związku z tym podatkiem objęty byłby np. import blachy do produkcji pralki, a import całej pralki już nie
- czaruje w portalu jeden z rozmówców, który jest członkiem rządu.
Czy Unia Europejska uratuje chorego pacjenta?
Unia Europejska coraz bardziej przypomina chorego pacjenta, który padł ofiarą błędnej diagnozy i nieudolnego leczenia. Przez lata lekarz z Brukseli przepisywał kosztowne terapie w postaci nadmiernych regulacji, ograniczeń i biurokratycznych procedur. Gdy organizm zaczął słabnąć pod ciężarem nieprzemyślanych decyzji, ten sam lekarz z triumfem ogłosił, że ma antidotum – deregulację, która ma cudownie przywrócić zdrowie.
Za wielkimi hasłami o zielonej transformacji, innowacjach i cyfryzacji kryły się zapisy zabijające gospodarkę. Teraz pojawiają się "plany ratunkowe" w których brak konkretnych działań, ale dużo jest wielkich słów.
Polski rząd chętnie to podchwyca i kreuje jako część kampanii wyborczej, choć oficjalnie - nie ma to z kampanią nic wspólnego.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Źródło: Money.pl, Republika
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Jesteśmy na Youtube: Bądź z nami na Youtube
Jesteśmy na Facebooku: Bądź z nami na FB
Jesteśmy na platformie X: Bądź z nami na X