– Dziś na dalszy plan zeszło dochodzenie do prawdy – mówił w programie „Geopolityka” Romuald Szeremietiew. – Historia nie istnieje, jest tylko pamięć historyczna narodów – ocenił z kolei Ryszard Żółtaniecki.
Dyskusję rozpoczął temat ludobójstwa Ormian, którego setna rocznica obchodzona była w tym roku.
– Dziś postrzegamy Armenię jako mały kraj, głównie prorosyjski, a jest to państwo, która ma jedną z najpotężniejszych diaspor na świecie, zaraz po żydowskiej. I to ta diaspora prowadzi kampanię pamięci o ludobójstwie Ormian – mówił Ryszard Żółtaniecki. Wyjaśniał, że „to ludobójstwo jest tym samym dla Ormian, czym jest Holokaust dla Żydów”.
– Izrael określa Holokaust jako wydarzenie wyjątkowe. W historii ludzkości dzieją się straszne rzeczy, wspomnieć choćby ludobójstwo w Rwandzie, czy reżim Czerwonych Khmerów – zauważył Jarosław Guzy.
Podkreślał, że nie ulega wątpliwości, iż odpowiedzialność za ludobójstwo Ormian ponosi państwo tureckie. – Kiedy budził się nacjonalizm turecki, wbudowano w niego zaprzeczenie tej zbrodni – mówił.
Zdaniem Guzego im bardziej Ormianie dążą, by Turcy wzięli na siebie odpowiedzialność, tym trudniej jest im to osiągnąć.
– To nie jest tylko kwestia relacji ormiańsko-tureckich, bo przekłada się na doświadczenia innych państwo. Chodzi o to, jak podejść do problematycznych dla relacji międzynarodowych wydarzeń historycznych – stwierdził z kolei Romuald Szeremietiew.
Były minister obrony narodowej podawał przykład relacji Polski. – Z jednej strony mamy pamięć o okupacji i zbrodniach niemieckich, ale nie postrzegamy ich przez ten pryzmat. Z drugiej strony mamy Rosję, z który miały być odwilże, ale teraz wygląda to nieciekawie i pamięć o zbrodniach wciąż jest silna – tłumaczył Szeremietiew. Dodał, że podobnie jest z relacjami polsko-ukraińskimi.
– Polska i Ukraina są na takim etapie, na jakim na początku były relacje ormiańsko-tureckie – zauważył Jarosław Guzy. – Jeżeli Ukraina wbuduje sobie w tożsamość patriotyczną wyparcie zbrodni Wołyńskiej, te relacje będą bardzo problematyczne – podkreślał.
– Relacje turecko-ormiańskie nie są antagonistyczne, tak jak relacje polsko-ukraińskie. Inaczej jest w sprawie Rosji. Tu chodzi o geopolitykę i położenie tych państw na mapie – ocenił Guzy.
Z kolei Ryszard Żółtaniecki podkreślał, że „ożywiony element ormiański może być świadomie rozgrywany i wykorzystywany przez Rosję”.
– Niewyjaśnione relacje w kwestii zbrodni wołyńskiej to potencjalnie zawieszony konflikt, który w każdej chwili może wybuchnąć. To tykająca bomba, którą należy rozbroić – ocenił.
– Wydawało nam się, że historia to kwestia prawdy. Ale ostatnio coraz częściej jest ona wykorzystywana w dyplomacji – zaznaczył, dodając, że dziś „historia nie istnieje, jest tylko pamięć historyczna narodów”.
– Dziś na dalszy plan zeszło dochodzenie do prawdy – ocenił Romuald Szeremietiew, zgadzając się z przedmówcą. – Coraz ważniejsze jest stosowanie tzw. narracji. Zastępuje ona prawdę. To wielkie niebezpieczeństwo. Jeżeli ze stosunków międzynarodowych wyeliminujemy dochodzenie do prawdy, czeka nas katastrofa – nie miał wątpliwości Szeremietiew.
Natomiast Jarosław Guzy zauważył, że świadomość Ukraińców o zbrodni wołyńskiej jest znikoma. – Jest tego wiele przyczyn. To nie jest część historii, którą się tam przekazuje. Nie chwalą się niechlubnymi kartami. Większość Ukraińców nie ma wiedzy na ten temat, bo sprawa jednak nie dotyczyła większości tego narodu – podkreślał.