Podczas kolejnego dnia demonstracji, wywołanych wtorkową katastrofą pociągu, w której zginęło co najmniej 57 osób, w piątek protestujący starli się w Atenach z policją. Demonstranci użyli koktajli Mołotowa, policja - gazu łzawiącego. Pracownicy kolei kontynuowali strajk. Demonstracje odbyły się również w Larissie, mieście w pobliżu którego doszło do kolizji pociągu towarowego i osobowego. Protestujący nieśli czarne balony i transparenty z napisami "To nie był wypadek, to było morderstwo", informuje Reuters.
W Atenach demonstrujący studenci zatrzymali się przed budynkiem parlamentu. Mieli ze sobą transparenty z napisem "Nasza śmierć, ich zysk". Wielki napis "Mordercy" pojawił się też na ścianie naprzeciw biur firmy kolejowej.
Markos Bekris, przedstawiciel związku zawodowego, który wziął udział w pokojowym proteście w Atenach w czwartek, powiedział, że kolizja była "przestępstwem, które czeka na to, by się wydarzyć".
Związki zawodowe twierdzą, że od dawna zwracały uwagę na problemy z bezpieczeństwem transportu, ale nigdy nie potraktowano tego poważnie.
Szef związku zawodowego maszynistów Costas Genidounias powiedział dziennikarzom, że aktualny system kontroli ruchu miał być gotowy trzy lata temu. Poinformował, że od 2020 roku przedstawiciele związku wysłali noty prawne do OSE, firmy odpowiedzialnej za infrastrukturę kolejową Grecji, ale nie otrzymali żadnej odpowiedzi.
OSE wydała w czwartek oświadczenie, w którym złożyła kondolencje rodzinom ofiar, ale nie skomentowała publicznie krytyki.