Zamieszczone w serwisie LiveLeak.com nagranie ma ukazywać, jak "organizacja terrorystyczna, która określa siebie jako ‚demokratyczną’ i ‚świecką’, czyli Wolna Armia Syryjska uczyła dzieci, jak odgrywać atak chemiczny w dążeniu do szerzenia anty-Assadowskiej propagandy, aby legitymizować swoje poczynania. Stało się to w okupowanym przez rebeliantów Kafr Batna (miasto zostało wyzwolone przez armię 17 marca b.r. – przyp. red.) – w tej samej lokalizacji, w której doszło do ‚ataku chemicznego’ w 2013 r. Rodzicom i dzieciom powiedziano, że zrobiono to dla celów komediowych i zabawy".
– W tej chwili nie jesteśmy w stanie niezależnie zweryfikować zarzutów [o domniemanym ataku chemicznym w Doumie – przyp.red], ale oczywiście zarzut dalszego używania broni chemicznej jest niezwykle, bardzo niepokojące – stwierdził Stephane Dujarric, rzecznik prasowy sekretarza generalnego ONZ Antonio Guterresa.
W sobotę Białe Hełmy oskarżyły syryjski rząd o przeprowadzenie ataku chemicznego, który rzekomo miał dotknąć dziesiątki cywilów w miejscowości Douma we wschodniej częsci Ghouta, 10 km od Damaszku.
Zachód szybko zareagował na raport, jednoznacznie wskazując winę Damaszku i Moskwy. Prezydent USA Donald Trump pośpiesznie nazwał rzekomy atak „niesprowokowaną katastrofą humanitarną”, ostrzegając że sprawcy zapłacą „wysoką cenę”.
Syria i Rosja odrzuciły wszystkie zarzuty, sam raport określając fałszywym. Stwierdzili, że działania im przeciwne przychylne są wyłącznie terrorystom. Moskwa podkreśliła także, że wielokrotnie ostrzegała przed przygotowywaniem operacje "fałszywej flagi" w ostatnich miesiącach.