Brytyjska premier Theresa May przekonywała w niedzielę, że plan wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej służy interesom narodowym kraju. Odrzuciła krytykę byłego szefa MSZ Borisa Johnsona, który nazwał ten plan "szalonym".
W serii wywiadów udzielonych przy okazji rozpoczynającej się tego dnia konwencji programowej Partii Konserwatywnej w Birmingham szefowa rządu broniła tzw. planu z Chequers, zapewniając, że "realizuje on wolę Brytyjczyków" wyrażoną w referendum z czerwca 2016 roku. W ramach tego planu, odrzuconego przez Brukselę, po Brexicie zachowany miałby być swobodny przepływ towarów między UE a Wielką Brytanią, ale już nie swobodny ruch osobowy.
Theresa May oskarżyła jednocześnie swoich krytyków, że nieodpowiedzialnie używają przyszłości Wielkiej Brytanii jako narzędzia w rozgrywce politycznej i podważają interesy narodowe, sprzeciwiając się rządowej propozycji dotyczącej Brexitu.
"Wierzę w Brexit"
Odpowiadając na atak Borisa Johnsona - który w wywiadzie dla "Sunday Times" nazwał ten plan "szalonym" i kwestionował wiarygodność May w procesie implementacji wyjścia ze Wspólnoty, czemu ta sprzeciwiała się w 2016 roku - brytyjska premier przekonywała, że "wierzy w Brexit".
- Co jest jednak kluczowe, wierzę w Brexit przeprowadzony w taki sposób, który jednocześnie szanuje wynik głosowania i decyzję Brytyjczyków, ale także chroni naszą unię (Anglii, Walii, Szkocji i Irlandii Płn.), miejsca pracy i zapewnia, że możemy dobrze na tym wyjść w przyszłości - tłumaczyła.
Pytana przez BBC, czy jest gotowa wykluczyć dalsze ustępstwa wobec UE w negocjacjach, premier Wielkiej Brytanii odmówiła jednoznacznej odpowiedzi.
Theresa May zapowiedziała także m.in. wprowadzenie podatku od zakupu nieruchomości przez osoby, które nie są brytyjskimi rezydentami podatkowymi. Uzyskane w ten sposób środki będą wykorzystywane do zaostrzenia walki z bezdomnością.
Premier wyraziła nadzieję na pozostanie na czele rządu, pomimo spekulacji medialnych o jej słabej pozycji politycznej i zakusów ze strony eurosceptycznych rywali wewnątrz partii i opozycyjnej Partii Pracy. Zapewniła, że "ma do wykonania długoterminowe zadanie".