Morisset w Australii to miejsce bardzo popularne i odwiedzane przez tysiące turystów. Tam można zrobić sobie selfie z ... kangurem. Turystce z Polski udało się zrobić wymarzoną fotografię, ale na pamiątkę zostaną jej też rany na ciele. Kobieta została zaatakowana przez kangura. ZOBACZ!
Jak informuje BBC od pewnego czasu nasiliły się ataki kangurów na ludzi. W Australii mówi się już o dużym problemie i potrzebie pilnej edukacji turystów, którzy najczęściej chcą sobie zrobić zdjęcie "z miłymi, ale jednak dzikimi zwierzętami", a przy okazji je karmią. A właśnie to jest najczęstszą przyczyną ataków.
Jak informuje BBC, każdego tygodnia teren szpitala w Morisset w Nowej Południowej Walii, odwiedzają tysiące turystów, którzy głównie myślą o "selfie" z dzikim kangurem. Coraz częściej dochodzi do przypadków, kiedy to głodne kangury potrafią kopnąć, podrapać lub poważnie zranić człowieka. Torbacze najczęściej polują na ulubiony przysmak - marchewkę, którą też przywożą turyści i często zbyt długo trzymają ją w rękach.
Greg Piper, lokalny poseł: "Sami turyści nie są problemem. Kłopot jest wtedy, kiedy zaczynają karmić zwierzęta. Potrzeba lepszej edukacji, by wiedzieli, czym może to grozić" - mówi BBC.
Jedną z zaatakowanych turystek była Polka - Anita Bielaszka. Jak przekonuje w rozmowie z BBC była całkowicie nieświadoma zagrożenia, jakie może nieść za sobą taka przygoda.
"Nie widzieliśmy, że nie powinniśmy karmić kangurów. Każdy to robi, więc pomyśleliśmy, że to normalne" - przyznała w rozmowie z BBC.
ZOBACZ: