Do Europy przybywa ostatnio coraz więcej nielegalnych imigrantów z terytorium Turcji. Sytuacja jest niestabilna – ostrzega Komisja Europejska. Istnieje podejrzenie, że Ankara zaczęła „odkręcać” kurek z uchodźcami.
Z terytorium Turcji do granic Unii Europejskiej dotarło dwa razy więcej imigrantów od początku roku niż miało to miejsce w tym samym czasie rok temu. Do 6 maja granice unijne przekroczyło 15 450 uchodźców, z czego 6108 drogą lądową, a 9349 drogą morską. To w większości Syryjczycy, Irakijczycy, Afgańczycy i Turcy.
Komisja Europejska przyznaje, że „strukturalne napięcie migracyjne jest wysokie” a sytuacja „pozostaje niestabilna”. Dimitris Awramopulos, komisarz ds. wewnętrznych, przekonuje, że państwa będą musiały przykuć większą uwagę do kontrolowania granic.
Mimo wszystko, napływ uchodźców jest nieporównywalnie mniejszy niż przed marcem 2016. Właśnie wtedy państwa Unii Europejskiej podpisały porozumienie z Turcją. W jego ramach UE zobowiązała się do wypłaty Ankarze sześciu miliardów euro (teoretycznie na utrzymanie obozów dla uchodźców na jej terytorium), w zamian za przyjmowanie z powrotem zawracanych z terenów Grecji migrantów oraz pilnowanie własnych granic.
Wzrost liczby imigrantów, docierających do Unii Europejskiej, rodzi podejrzenie, że Turcja nie jest równie skrupulatna w kontrolowaniu granic co na początku porozumienia. Niemieckie media nie ukrywają, że ostatni wzrost liczby napływających azylantów może być spowodowany właśnie działaniami Turków.
Takim zachowaniem, Ankara mogłaby wciąż wywierać presję na Unii Europejskiej, domagając się kolejnych ustępstw. Turcy otrzymali już 3 mld euro, i podobną kwotę otrzymają również w tym roku, jednak nie tylko o pieniądze może chodzić. Erdoganowi zależy na bardziej przystępnym prawie wizowym dla obywateli tureckich przyjeżdżających do UE.