Długo nie dawały mi spokoju dwie, na pozór nie związane ze sobą rzeczy – seksualna afera, która rozpętała się w hollywoodzkiej fabryce snów wokół producenta filmowego Harveya Weinsteina i udany zamach na życie maltańskiej dziennikarski śledczej Daphne Caruany Galizii. Oba te zdarzenia pokazują zgniliznę elit świata zachodu, elit, które często pouczają resztę świata.
To, że świat show-biznesu, zarówno nasz rodzimy, jak i ten globalny, jest światem, w którym piękna kobieta może zrobić karierę tylną częścią ciała nie jest czymś nowym. Nigdy jednak różnego rodzaju ujawnione aferki nie dotyczyły ludzi tak wysoko postawionych i o tak znanych nazwiskach, jak w przypadku wieloletniego molestowania seksualnego przez Weinsteina. W zasadzie niewiele obchodzi mnie forma dojścia na szczyt hollywoodzkich gwiazdeczek, podobnie jak nie interesują mnie klienci przydrożnych prostytutek, tak długo jak obie strony będą ze swojej umowy zadowolone. To proceder stary jak świat, jednak w przypadku afer Weinsteina okazało się, że są w to zamieszane osoby z branży, która od kilku dekad, w przeciwieństwie do pospolitych „cór Koryntu”, kreuje się na autorytety moralne dla całego świata. Klasyczna sytuacja, gdy diabeł ubiera się w ornat i na mszę ogonem dzwoni. Zresztą jak widać po coraz liczniejszych zeznaniach wykorzystywanych przez „wieprza” kobiet, w tym wypadku tylko jedna strona była zadowolona z niezdrowych relacji.
Również afera „Panama Papers” w dużej mierze obciąża świat elit zachodu. Przypominam, że z ujawnianych m.in. przez 53-letnią dziennikarkę z Malty dokumentów mogliśmy dowiedzieć się, że wpływowi ludzie z całego świata unikali w „rajach podatkowych” płacenia podatków. Wśród Polaków, którzy przewijali się jako klienci podejrzanych państw mogliśmy dostrzec m.in. imię i nazwisko Mariusza Waltera, ojca stacji TVN, która przez lata walczyła o zachowanie „demokracji” rozumianej jako popłuczyny po okrągłym stole. Listy nazwisk ujawnione w aferze „Panama Papers” szokują – możemy ujrzeć na nich ludzi ze wszelkich branż i okładek największych tygodników świata – to chociażby Lionel Messi, Pedro Amodovar, Jackie Chan, czy Michel Platini. Poza „gwiazdkami” to również całe mrowie ludzi biznesu i polityki. W mojej opinii krew Daphne Curana Galizi obciąża każdego z klientów tych mafijnych układów. Zabójstwo jednej z najważniejszych dziennikarek śledczych kładzie cień na cały XXI wiek, jako czas rzekomego zwycięstwa demokracji liberalnej. Nie można zapominać również o tym, że znany ze swoich antypolskich poglądów europejski prominent Jean-Claude Juncker przez wiele lat był premierem Luksemburga, państwa, które również jest podejrzewane o pełnienie roli raju podatkowego.
Jeśli cicha tolerancja (proceder trwał przez lata i był tajemnicą poliszynela) dla molestowania seksualnego i robienie celebryckich pół-Bogów z oszustów podatkowych robiących interesy z pospolitymi mordercami, ma być symbolem „demokracji”, to ja mogę na najbliższym przystanku z tego tramwaju wysiąść.
Pytaniem pozostaje - jak będzie nazywał się ten przystanek?