„Sunday Times” donosi, że Premier Wielkiej Brytanii Theresa May zgodzi się na koszt 50 miliardów funtów za Brexit. Biuro szefowej rządu zaprzecza jednak tym doniesieniom.
Według planu rządu, Londyn ma wpłacać pieniądze do unijnego budżetu przez trzy lata po wyjściu z Unii Europejskiej. Niższy próg wpłat, akceptowany przez Theresę May, jest optymistyczny i wynosi 7 mld funtów rocznie, wyższy to już 17 mld.
Źródła „Sunday Times” mówią, że przed wyborami Wielka Brytania chciała zapłacić 20-30 mld. Teraz, gdy pozycja premier jest osłabiona po ostatnich wyborach parlamentarnych, Unia utwardza stanowisko, a suma idzie w górę.
W oficjalnym komunikacie Downing Street zaprzecza, ale anonimowy informator gazety twierdzi, że rząd będzie argumentował, iż wpłaty rozłożone zostaną na trzy lata, w skali rocznej będą więc podobne lub nieco tylko wyższe od tego, co Londyn obecnie wpłaca do unijnego budżetu.
Dziennik twierdzi, że wszystko to miało być sekretem, zaś plan miał być ogłoszony dopiero po jesiennej konferencji Partii Konserwatywnej, by uniknąć sporów podczas tego zgromadzenia. Tymczasem w stronnictwie ma narastać zdaniem mediów bunt proeuropejskich deputowanych, którzy naciskają na premier, by obrała kurs na tak zwany miękki Brexit.
W niedzielę w „The Sun” minister do spraw Brexitu David Davis wysłał buntownikom ostrzeżenie, że ich działania wzmacniają tylko opozycję. W zeszłym tygodniu Partia Pracy Jeremy'ego Corbyna – również podzielona w sprawie Unii – bardziej zdecydowanie niż dotąd opowiedziała się za miękkim Brexitem, nie wykluczając nawet pozostania we Wspólnym Rynku.