- Nie możemy przyjmować każdego. To nas przerasta. Z każdym nowym migrantem, który do nas trafia, może być też związane nowe ryzyko - mówił w jednym z wywiadów niemiecki polityk Joachim Hermann. Choć spadła na niego krytyka ze strany środowisk lewicowych, eksperci zastanawiają się, w którą stronę podążą Niemcy.
Joachim Hermann był twarzą bawarskich chadeków w wyborach do Bundestagu w 2017 roku.
Od 12 lat pełni funcję ministra spraw wewnętrznych wewnętrznych w landzie, szczycąc się najniższymi wskaźnikami przestępczości w całych Niemczech.
Po bulwersujących zbrodniach popełnionych w ubiegłym tygodniu przez migrantów w rozmowie z gazetą, Hermann wskazał wielki problem, którego rozwiązanie, mogłoby jeszcze bardziej zmiejszyć wskaźniki przestępczości.
- Teraz przyjeżdżają do nas ludzie z innych kręgów kulturowych. W krajach, z których pochodzą, niestosowanie przemocy nie jest tak oczywiste jak u nas. Należy to jasno stwierdzić: trafiają do nas osoby, które w sytuacji konfliktowej natychmiast sięgają po przemoc - mówił Hermann w wywiadzie dla regionalnego bawarskiego dziennika "Passauer Neue Presse".
- Wynika to z tego, że sami doświadczyli przemocy w dużo większym stopniu niż my. Mamy tu zatem do czynienia z podwyższonym ryzykiem. Potwierdzają to zresztą statystyki - kontynuował szef landowego MSW.
- Musimy uświadomić wszystkim idealistom, którzy uważają, iż w wyniku migracji nic się nie zmienia i mamy tylko trochę więcej multi-kulti, że tak nie jest. Obowiązuje co prawda prawo azylowe, ale nie możemy przyjmować każdego. To nas przerasta. Z każdym nowym migrantem, który do nas trafia, może być też związane nowe ryzyko - zauważa Hermann udzielając wywiadu po bulwersujących zbrodniach popełnionych w ubiegłym tygodniu przez migrantów.
Czytaj także:
Brytyjskie media alarmują: Islamski bank na Wyspach finansuje fundamentalizm