Nie po raz pierwszy Putin użył historii, jako propagandowego narzędzia uprawiania polityki. Umiejętnie wykorzystał przy tym naiwność i niewiedzę prawicowego dziennikarza Tuckera Carlsona – o jego „rozmowie” z rosyjskim prezydentem od ponad doby dyskutuje cały świat, a olbrzymia większość komentarzy negatywnie punktuje byłego prezentera telewizji FOX. I słusznie. Tucker nie tylko obnażył swoją ignorancję w kwestiach historii, ale także zaskoczył fatalnym przygotowaniem w ogóle. Mylił między innymi daty i okoliczności wydarzeń najnowszych z historii konfliktu między Rosją a Ukrainą, zachowując się, nie jak gwiazda amerykańskiej telewizji, ale nieoczekiwanie wezwany do odpowiedzi licealista, który śmiechem pokrywa swoje braki.
Putin w trakcie „wywiadu” zrobił to, co na zimno zaplanował: wygłosił dwugodzinną tyradę, usprawiedliwiającą agresję, ukazującą Rosję jako niewiniątko, zaś zgniły Zachód, z USA na czele i Polską w roli „satelity”, ustawiając w roli niesłownych, niepewnych siebie „bachorów”.
Batiuszka-car zaczął jak zwykle od historii. Ta „minutka” historycznego dyskursu, który rozciągnął się do dobrej pół godziny – to był jeden, wielki, pełen manipulacji i sprytnych „skrótów myślowych” koncert przekłamań dziejami Ukrainy, Rosji oraz… Polski. A że robił to nie pierwszy raz, skorzystał z „gotowca”, który służył mu już wcześniej. Pamiętać trzeba, że Władimir Władimirowicz od dawna wiąże historię z bieżącą polityką i uzasadnia nią choćby agresję na Ukrainie.
Co tym razem zwraca uwagę?
Po raz kolejny w tej opowieści pojawia się Polska – najpierw jako opresywny sąsiad Rosji i kraj o zapędach imperialno-kolonizatorskich. Putin snuje więc swe rozważania przeskakując nad wiekami, dokonując skrótów i przeinaczeń, a Carlson słucha tego wszystkiego, jak „świnia grzmotu”: nie jest w stanie ani zripostować, ani zadać jakiegoś sensownego pytania. Zapewne z dwóch powodów: po pierwsze nie chce Putinowi przerywać, a po drugie, nawet gdyby chciał, to by nie potrafił gdyż po prostu… nic o tym nie wie. Null, pustka, zero w oczach. Ten brak wiedzy o dziejach dawniejszych to jedno, ale szokujący jest brak przygotowania w kwestii historii najnowszej – i to jest jeszcze gorsze. Bardzo źle świadczy i o intencjach, i o warsztacie dziennikarza.
Ale zaskakuje też i… sam Putin. Gdy oto snuje dyskurs na temat Unii Polsko-Litewskiej nagle Carlson się przebudza i pyta, kiedy te zdarzenia miały miejsce. Rosyjski przywódca zawiesza na chwilę głos i wypala – w XIII wieku! Czyli w wieku najazdów tatarskich na Europę (o których mówił zresztą wcześniej!). To o tyle ciekawe, że pokazuje, iż rosyjski prezydent także nie jest wcale biegły w historii, a swe tezy dostał, jak widać, przygotowane przez sztab historyków nadwornych.
Nie milką echa po wywiadzie w Moskwie... Tomasz Łysiak dla https://t.co/wmb3SA14g6: Putin, Carlson i pelikany.
— Niezalezna.PL (@niezaleznapl) February 10, 2024
Więcej na https://t.co/elwAa96aXC #NiezaleznaPL https://t.co/tOaeiqrx7f