Węgry zaproponowały wykreślenie odniesień do praworządności z tekstu dotyczącego wieloletniego budżetu unijnego i funduszu odbudowy, którym zajmują się na szczycie UE przywódcy unijni. Informację tę potwierdziły PAP źródła dyplomatyczne z tego kraju.
Węgierska propozycja mówi o warunkowości dotyczącej wydawania środków z budżetu, ale zamiast łączenia wydatków z poszanowaniem praworządności wskazuje na zaradzenie "nieprawidłowościom". Ewentualne sankcje - zgodnie z propozycją Budapesztu, do której jako pierwsze dotarło Politico - musiałyby zostać jednogłośnie zatwierdzone przez przywódców krajów UE.
"To nie przejdzie" - skomentował w rozmowie z PAP jeden z uczestników szczytu UE. Faktem jest jednak, że przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel będzie musiał znaleźć jakieś rozwiązanie i tego problemu, ponieważ premier Węgier Viktor Orban grozi zablokowaniem porozumienia, jeśli zawarte byłoby w nim uzależnienie wypłat od praworządności.
Pod presją w tej sprawie jest też szef polskiego rządu Mateusz Morawiecki. "Mechanizm łączenia funduszy europejskich z praworządnością, to kolejna próba pozatraktatowego nacisku na państwa członkowskie. Zgoda na to będzie oznaczać, że UE coraz bardziej oddala się od swych fundamentalnych zasad. Dlatego ta propozycja powinna być bezwzględnie odrzucona" - napisała w sobotę na Twitterze była premier, a obecnie europosłanka PiS Beata Szydło.
Sam Morawiecki mówił w piątek w nocy, że Polska nie chce żadnych arbitralnych mechanizmów, które mogą prowadzić do tego, że później "politycznie motywowane państwa będą podejmowały za nas decyzje w sprawach, co do których nie będziemy czuli żadnych zobowiązań".