Nadchodzący tydzień będzie najtrudniejszym i najsmutniejszym w życiu większości Amerykanów - powiedział w niedzielę naczelny lekarz USA Jerome Adams w telewizji Fox News, porównując epidemię koronawirusa do ataku na Pearl Harbor w 1941 r.
"To będzie nasze Pearl Harbor, nasz 11 września, tylko (...) to będzie się działo w całym kraju. Chcę, żeby Ameryka to zrozumiała" - powiedział Adams.
Zaznaczył jednak, że "jest światełko na końcu tunelu", o ile przez najbliższy miesiąc każdy dołoży starań, by spowolnić rozwój epidemii.
Z kolei dr Anthony Fauci, wirusolog i członek zespołu powołanego przez Biały Dom do walki z epidemią, ocenił, że nowy koronawirus prawdopodobnie będzie nawracał sezonowo, jak grypa. To dlatego, że wirus rozprzestrzenił się już tak bardzo, że najpewniej nie uda się go wyeliminować na całym świecie - wskazał. Jak zaznaczył specjalista w rozmowie z telewizją CBS, właśnie z tego powodu USA muszą zrobić wszystko, aby być przygotowane "lepiej niż dotychczas" na powrót wirusa jesienią.
W Stanach Zjednoczonych odnotowano dotąd ponad 320 tys. zakażeń nowym koronawirusem, ponad 9 tys. osób zmarło wskutek zakażenia. Prawie połowa zgonów miała miejsce w stanie Nowy Jork, ale epidemia przyspiesza m.in. w Michigan i Luizjanie. W tym ostatnim stanie według lokalnych władz już wkrótce może zabraknąć respiratorów.
Choć w większości stanów władze wprowadziły restrykcje w poruszaniu się i świadczeniu usług, nie wszyscy gubernatorzy podjęli takie działania. Zdaniem Jaya Inslee, gubernatora stanu Waszyngton, gdzie doszło do pierwszych zakażeń i gdzie epidemia wyhamowała na skutek wprowadzonych ograniczeń, brak ogólnokrajowych restrykcji może spowodować, że jego wysiłki pójdą na marne.
"Nawet jeśli Waszyngton będzie to w pełni kontrolował, to jeśli nie zrobi tego inny stan, (wirus) może wrócić do nas za dwa miesiące" - powiedział polityk telewizji NBC.