Wczoraj podczas debaty w Parlamencie Europejskim w Strasburgu, podsumowującej prezydencję estońską w Radzie Europejskiej zarówno szef Rady Donald Tusk jak i przewodniczący Komisji Jean Claude Juncker, zadeklarowali, że są otwarci na ewentualną zmianę decyzji w sprawie opuszczenia Wspólnoty przez W. Brytanię.
Donald Tusk powiedział, „jeżeli rząd W. Brytanii będzie się trzymał decyzji o opuszczeniu UE, Brexit stanie się rzeczywistością ze wszystkimi negatywnymi konsekwencjami tego kroku w marcu przyszłego roku. Chyba, że nasi brytyjscy przyjaciele zmienią zdanie”.
Z kolei przewodniczący KE Jean Claude Juncker stwierdził, „że drzwi W. Brytanii do Unii pozostają otwarte” i ma nadzieję, że ta dzisiejsza dyskusja w Parlamencie Europejskim zostanie usłyszana w Londynie.
Ta dyskusja na temat Brexitu w PE jest związana z pojawiającymi się w debacie w W. Brytanii coraz częstszymi wypowiedziami czołowych polityków, że referendum w sprawie wyjścia tego kraju z UE powinno zostać powtórzone (ostatnio ideę powtórnego referendum w sprawie Brexitu poprał nawet szef frakcji eurosceptyków w PE N. Farage).
Przypomnijmy tylko, że już kilka dni po ogłoszeniu wyników referendum w W. Brytanii 28 czerwca 2016 roku, ówczesny przewodniczący PE Martin Schulz zwołał jego nadzwyczajne posiedzenie, żeby przyjąć przygotowaną „na kolanie” rezolucję.
Wydźwięk przyjętej wtedy przez PE rezolucji był mniej więcej taki, że W. Brytanię trzeba wyrzucić z UE wręcz „na zbity pysk” i to najlepiej natychmiast, bo tak sobie życzą europejskie elity, sądząc prawdopodobnie, że taki, a nie inny sposób rozstania z tym krajem, wpłynie ostrzegawczo na inne kraje, w których rodziłyby się tego rodzaju pomysły.
Stąd zdecydowane wypowiedzi szefów chadeków, socjalistów i liberałów, którzy wręcz domagali się, aby ówczesny premier W. Brytanii David Cameron już na posiedzeniu Rady w dniach 28-29 lipca 2016 roku, złożył wniosek w oparciu o art. 50 Traktatu Lizbońskiego o wyjściu tego kraju z UE.
Po zaledwie 2 godzinnej dyskusji z udziałem Rady, Komisji i szefów frakcji w PE, rezolucja w zaproponowanym kształcie została przyjęta, za głosowało 395, przeciw było 200, a wstrzymało się od głosu 71 europosłów.
Teraz debaty na temat Brexitu w PE są już mniej konfrontacyjne niż te odbywane w roku poprzednim, ale jest ciągle wiele warunków formułowanych przez większość parlamentarną, których już na tym etapie W. Brytania nie akceptuje.
Przypomnijmy, że po referendum w liście do przewodniczącego Rady Donalda Tuska, premier W. Brytanii Theresa May napisała, o „twardym” Brexicie informując, że przyszłe stosunki z UE nie będą obejmować członkostwa w rynku wewnętrznym, członkostwa w unii celnej, swobodnego przepływu ludzi, a także, że Zjednoczone Królestwo wyraziło zamiar wystąpienia spod jurysdykcji Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Po ostatnich negocjacjach wygląda także na to, że W. Brytania jest gotowa płacić składkę do budżetu UE do końca tej perspektywy finansowej, czyli do roku 2020 (płaci około 10 -12 mld euro netto rocznie), ale pod warunkiem, że do 30 marca 2019 roku zostanie zawarte porozumienie o warunkach wyjścia i umowa dotycząca relacji z UE-27 po tym fakcie.
Jeżeli takiego porozumienia nie będzie i nastąpi tzw. wyjście nieuporządkowane W. Brytanii płatności tego kraju do budżetu UE skończą się już w roku 2020, a wymiana towarów i usług z UE-27, zostanie objęta stawkami celnym i ograniczeniami pozataryfowymi w oparciu o regulacje WTO.
A bilans handlowy tego kraju z UE jest ujemny i wyniósł w 2016 roku blisko 90 mld GBP (UE sprzedaje znacznie więcej do UE, niż stamtąd kupuje), przy czym 5 piątka największych eksporterów do W. Brytanii to: Niemcy-60 mld GBP, Holandia- 32 mld GBP, Francja- 23 mld GBP, Belgia-22 mld GBP, Włochy-16 mld GP.
Razem eksport tych 5 krajów unijnych do W. Brytanii to ponad 200 mld GBP i wydaje się ciągle możliwe, że w toku tych 2-letnich negocjacji, to właśnie eksporterzy z UE-27, przywołają unijnych polityków do porządku i wzajemnie korzystne porozumienie z W. Brytanią, zostanie jednak zawarte.
Jak wynika z wczorajszej wypowiedzi szefów rady i Komisji, Unia Europejska ma ciągle nadzieje, że komplikacje związane z wyjściem W. Brytanii z UE, zachęcą rządzącym tym krajem do zorganizowania powtórnego referendum w sprawie Brexitu.
Mają oni nadzieję, że większość Brytyjczyków zmieni zdanie i będzie głosowała inaczej jak w pierwszym referendum, tyle tylko, że zapominają, iż W. Brytania to dojrzała demokracja i w związku z tym referendów się nie powtarza.