Według Tatiany Kastujewej-Jean, odpowiedzialnej za Centrum Rosji we Francuskim Instytucie Stosunków Międzynarodowych (IFRI), „celem dyslokacji rosyjskich wojsk na granicy z Ukrainą nie jest inwazja, ale presja na Kijów i jego zachodnich partnerów”.
W rozmowie opublikowanej na portalu dziennika „Le Figaro”, ekspertka twierdzi, że „Rosjanie pokazują muskuły”, ponieważ nie uzyskują niczego drogą dyplomatyczną, a „czas działa na korzyść Ukrainy, która coraz bardziej zbliża się do NATO i UE”.
Jak mówi politolog, inwazja to „ogromne ryzyko geopolityczne dla Moskwy”, to nowe sankcje, wstrzymanie projektu gazociągu Nord Stream 2, a nawet wyrzucenie Rosji z życiowego dla gospodarki systemu wymiany informacji finansowych Swift.
W roku 2019 roku były prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew ostrzegał, że odcięcie od Swiftu Rosja traktować będzie jak wypowiedzenie wojny - przypomina.
Ekspertka tłumaczy, że zajęcie separatystycznych regionów Ukrainy nie przyniesie Rosji korzyści, gdyż już są one włączone w rosyjską gospodarkę. Politycznie natomiast, ponieważ porozumienia mińskie przewidują dla nich specjalną autonomię, jako część Ukrainy, mogłyby one blokować nieprzychylne dla Rosji decyzje Kijowa. Jej zdaniem, „również dlatego prezydent Zełenski nie spieszy się z wdrożeniem” tych porozumień.
Kostujewa-Jean, wtórując licznym specjalistom, wyraża przekonanie, że okupacja całej Ukrainy, zbyt trudna jest „ekonomicznie, społecznie, politycznie i geopolitycznie”.
Rosjanie chcą wykorzystać eskalację wojskową, by uzyskać od Zachodu pisemne zobowiązanie do nierozszerzania NATO i nieinstalowania agresywnych systemów uzbrojenia – uważa ekspertka przekonana, że mimo „pewnego zrozumienia, jakie wykazuje (prezydent USA) Joe Biden dla rosyjskich obaw, Rosja nie uzyska takiego dokumentu".
I przypomina, że „karta Paryska” z 1990 r. stanowi, że każdy kraj ma prawo wybierać swe sojusze. „I to będzie tematem debaty politycznej” – przewiduje Tatiana Kostujewa-Jean.