Beni Ganc, który jest ministrem obrony Izraela zarządził masowe wzmocnienie sił bezpieczeństwa w izraelskich miastach o mieszanej strukturze etnicznej. Chodzi o miejsca zamieszkałe przez Żydów oraz Arabów. Ganc liczy, że pomorze to w walce z przemocą, która przetoczyła się tam w ciągu ostatnich dni.
- Jesteśmy w sytuacji kryzysowej i konieczne jest teraz masowe wzmocnienie sił na miejscu - przekazał Ganc w oświadczeniu.
Minister obrony ogłosił skierowanie tam 10 kompanii straży granicznej, które zwykle działają na okupowanym Zachodnim Brzegu Jordanu.
Reuters pisze, że wojska izraelskie zgromadziły się w czwartek przy granicy ze Strefą Gazy, rządzoną przez radykalną organizację palestyńską Hamas.
Izrael rozmieścił oddziały bojowe wzdłuż granicy ze Strefą Gazy i, jak powiedział rzecznik armii, był na różnych etapach przygotowywania operacji naziemnych. Posunięcie takie przypominałoby podobne wtargnięcia podczas konfliktów między Izraelem a Strefą Gazy w 2014 roku i w latach 2008-2009 - wskazuje Reuters.
W środę wieczorem doszło do zamieszek w wielu izraelskich miastach. Grupy skrajnie prawicowych żydowskich nacjonalistów demonstrowały w całym kraju, wdając się w starcia z policją i atakując izraelskich Arabów. Takie zamieszki miały miejsce m.in. w Bat Jam pod Tel Awiwem, gdzie, jak podała izraelska telewizja publiczna, tłum ekstremistów pobił również żydowskiego mieszkańca, biorąc go za Araba. Podobne sceny miały miejsce także w Akce, Tyberiadzie i Lod.
- Wobec rosnących obaw, że przemoc, która rozgorzała w poniedziałek, może wymknąć się spod kontroli, Stany Zjednoczone wysyłają na Bliski Wschód wysłannika, Hady'ego Amra. Jednak wysiłki zmierzające do zakończenia najgorszych od lat działań zbrojnych wydają się jak dotąd nie przynosić żadnych postępów - zauważa Reuters.
Rosnąca liczba ataków
We wznowionych w czwartek rano atakach lotniczych na Strefę Gazę Izrael uderzył w sześciopiętrowy budynek mieszkalny w mieście Gaza, który według Izraela należał do Hamasu.
Co najmniej 83 osoby zostały zabite, a kilkaset zostało rannych w Strefie Gazy od czasu eskalacji przemocy w poniedziałek - poinformowały służby medyczne. Dodatkowo obciąża to lokalne szpitale, które i tak są na granicy wydolności z powodu epidemii koronawirusa.
- Mierzymy się z Izraelem i Covid-19. Jesteśmy między dwoma wrogami - powiedział Asad Karam, cytowany przez Reutersa 20-letni pracownik budowlany, stojący obok jednej z dróg zniszczonej podczas nalotów.
Po stronie izraelskiej w wyniku ostrzału rakietowego lub pocisków przeciwpancernych ze Strefy Gazy zginęło siedem osób, w tym sześcioletnie dziecko i żołnierz.