Dziesięciu azerbejdżańskich cywilów zginęło od wybuchu w niedzielę walk o Górski Karabach - poinformował we wtorek prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew, odnosząc się do separatystycznej ormiańskiej enklawy na terytorium swego kraju.
Tymczasem armeński rzecznik praw człowieka Arman Tatojan oświadczył, że czterech cywilów z Górskiego Karabachu zginęło, a kilkudziesięciu zostało rannych w wyniku ostrzału przeprowadzonego przez azerbejdżańskie siły zbrojne. Według niego azerbejdżańskie wojsko celowo uderza w ludność cywilną i w cywilne cele.
Ministerstwo obrony Armenii poinformowało tego dnia, że siły zbrojne Azerbejdżanu otworzyły ogień do armeńskiej jednostki wojskowej w przygranicznym mieście Wardenis, położonym wiele kilometrów od separatystycznego Górskiego Karabachu, który jest przedmiotem wieloletniego konfliktu. Jak podano w oświadczeniu, dron sił azerbejdżańskich zaatakował cywilny autobus, który stanął w płomieniach.
W osobnym komunikacie władze w Erywaniu zaprzeczyły wcześniejszym doniesieniom resortu obrony Azerbejdżanu, że armia armeńska ostrzelała przygraniczny region Daszkesan w zachodnim Azerbejdżanie.
Najnowsze walki między siłami Armenii i Azerbejdżanu rozpoczęły się w niedzielę rano i są najcięższe od 2016 roku. Starcia wywołują obawy o stabilność na Kaukazie Południowym.
Konflikt zbrojny o Górski Karabach wybuchł w 1988 roku, przed upadkiem ZSRR. Starcia przerodziły się następnie w wojnę między już niepodległymi Armenią a Azerbejdżanem; pochłonęła ona ok. 30 tys. ofiar śmiertelnych. W 1994 roku podpisano zawieszenie broni. Nieuznawana przez świat, zamieszkana w większości przez Ormian enklawa, choć ogłosiła secesję, formalnie pozostaje częścią Azerbejdżanu. W ostatnich miesiącach starcia między siłami Armenii i Azerbejdżanu nasiliły się.