W Parlamencie Europejskim odbyła się konferencja prasowa Josepa Borella dotycząca rosyjskiej agresji na Ukrainę. W pewnym momencie pytanie zadała Britta Hilpert z niemieckiej telewizji ZDF, która poruszyła kwestię... orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości UE ws. praworządności Polski i Węgier. Unijny urzędnik stwierdził, że nie rozumie pytania.
„Podkreślał pan potrzebę jednomyślności w Radzie, aby zdecydować o sankcjach. Przy uwzględnieniu tej jednomyślności, w jakim stopniu inne ważne kwestie, fundamentalne dla UE, które muszą ustąpić jeśli chodzi o ich rangę, jak na przykład orzeczenie TSUE ws. praworządności Polski i Węgier?” - zapytała Borella niemiecka dziennikarka.
Borell zareagował dosadnie:
„Nie widzę związku między orzeczeniem o praworządności w Polsce i mówieniem o kryzysie ukraińskim. Lepiej byłoby powiedzieć kryzysie rosyjskim” - odpowiedział.
Kobieta odparła, że Borell mówił o „potrzebie jednomyślności”, a Polska i Węgry mają inną opinię na temat „fundamentalnych wartości UE”.
„Nadal nie rozumiem, o co pani chodzi. Jednomyślność w kwestii Ukrainy jest zagwarantowana. Wszyscy się co do tego zgadzają. Nie widzę potrzeby rozmowy na temat pytań, które nie są związane z tym” - odparł Borell.